Rozdział 5
Przetarg
Na wpół do jedenastej burmistrz Tadeusz Mleczko zaprosił do swojego gabinetu wiceburmistrza Ireneusza Czerwonkę i dyrektora wydziału inwestycji Pawła Szaferskiego. W tym gronie mieli porozmawiać o przetargach prowadzonych przez jelenicki ratusz w związku z uruchomieniem inwestycji w zakresie modernizacji gminnych dróg i parkingów. Spotkanie rozpoczęło się punktualnie o czasie. Tytułem wprowadzenia dyrektor Szaferski zreferował przebieg i wyniki czterech z sześciu zakończonych postepowań przetargowych. - Wszystkie wygrała lubelska spółka Moskiner, która kończy drogę i ścieżkę rowerową w Starej Wsi - oznajmił Szaferski. Następnie przeszedł do omawiania piątego przetargu, ogłoszonego w celu wyłonienia wykonawcy parkingu przy ulicy Kilińskiego w Jelenicach. Gładko wymienił nazwy sześciu wykonawców i podał kwoty, jakie proponowali w swoich ofertach. Z zestawienia tych kwot wynikało, że najniższą cenę wykonania parkingu i tym razem zaoferowała spółka Moskiner. Komisja przetargowa nie podjęła jednak decyzji, tak jak w poprzednich wypadkach, o wyborze tej oferty jako najkorzystniejszej. Pojawiły się bowiem pewne wątpliwości, o których Szaferski postanowił poinformować burmistrza jeszcze przed formalnym zamknięciem postępowania.
- Niby Moskiner dał najniższą cenę, ale nie wiem, czy powinniśmy uznać, że jest to najkorzystniejsza oferta? – zauważył nieco dwuznacznie Szaferski.
- Jak to nie jest? Jeśli jest najtańsza, to znaczy, że najlepsza i Moskiner wygrywa. Przecież kryterium ceny miało być decydujące. Czy nie tak, Irek? – burmistrz zwrócił się pytającym głosem do Czerwonki.
- Dokładnie. Kryterium ceny to 60% punktacji. Tak więc, Moskiner z najniższą ceną powinien zostać wskazany jako wykonawca parkingu przy Kilińskiego. To oczywiste – odparł Czerwonka, potwierdzając punkt widzenia burmistrza.
- Od strony formalnej tak to wygląda. Ale pojawia się kwestia, czy nie mamy do czynienia z rażąco niską ceną – zasugerował Szaferski.
- To chyba dobrze, że zapłacimy mniej, a nie więcej? – zapytał zdziwiony burmistrz.
- Tak, zapewne. Jednak jako inwestor założyliśmy w kosztorysie inwestorskim, że wydamy na parking przy Kilińskiego przeszło 350 tysięcy złotych. Oferta Moskinera to 160 tysięcy złotych. Różnica przekracza 50%. W takich zaś przypadkach prawo zamówień publicznych nakłada obowiązek zwrócenia się do składającego ofertę o przedstawienie wyjaśnień i wyliczeń, potwierdzających realność zaoferowanej ceny.
- No to pchnijcie pismo do Moskinera w tej sprawie. Oni przedstawią swoje argumenty i zamykamy temat. W dokumentacji z przetargu wszystko musi się zgadzać, reszta to kwestia interpretacji. Jak trzeba będzie, to mecenas Kowalski napisze odpowiednią opinię prawną, i po sprawie.
Zanim Szeferski zabrał głos, aby odnieść się do ostatniej wypowiedzi burmistrza, w gabinecie rozległ się dźwięk dzwonka telefonu komórkowego Mleczki. Burmistrz spojrzał na ekranik wyświetlacza komórki. Pulsowała na nim ikonka z napisem „ODBIERZ”, a powyżej widniało imię i nazwisko, osoby która dzwoniła. - Sorry panowie, ale muszę odebrać, dobija się prezes Budokrosu – rzucił burmistrz w kierunku rozmówców, przerywając w ten sposób toczącą się dyskusję. Potem odebrał połączenie i przystawił do ucha telefon. W aparacie pojawił się głos Romana Sobczyka.
- Witam szanownego burmistrza. Tadziu masz chwilkę, możemy rozmawiać?
- Też cię witam i zamieniam się w słuch. Co się dzieje, Romku? – odparł burmistrz Jelenic.
- W projekcie centrum sprawy powinny iść do przodu. Tadek, gadałem z inżynierem kontraktu i on jest pewien, że z powierzchnią zarówno sali głównej, jak i kameralnej wszystko jest ok! Wszelkie uwagi ze strony inspektora nadzoru, czyli waszej, tylko opóźnią finalizację. Szkoda czasu, a wybory za pasem. Tak więc, Tadziu prośba, porozmawiaj z kim trzeba i spójrzcie na to przychylnym okiem.
- Romek właśnie siedzę z moimi ludźmi od inwestycji. Chłopaki nie tak dawno sygnalizowali mi, że na sali głównej nie zmieści się 450 krzeseł, jak zakładano pierwotnie. Podobno trudno będzie upchnąć nawet 300 foteli. Dla mnie to nie jest problem, ale są tacy, którzy mogą się tego czepiać już po oddaniu centrum do użytku. I stąd się biorą nasze uwagi – oznajmił burmistrz.
- Z tym nie będzie problemu. Zmniejszenie liczby miejsc siedzących wytłumaczymy względami bezpieczeństwa i wprowadzimy odpowiednią korektę do projektu. Ponadto trochę zagęścimy, zmniejszając odstępy między rzędami. Będziesz miał w sali głównej 350 krzeseł i wszyscy będą zadowoleni – powiedział Sobczyk.
- Romek, pamiętaj, że ta sala będzie także salą kinową. Tak więc, nie może być za ciasno.
- W kinie liczy się repertuar, gwarantujący fajny klimat, a nie wygoda. Tadziu, już zapomniałeś, po co się do kina chodzi? – argumentował żartobliwie Sobczyk.
- Na dobry klimat to ja liczę w przyszły piątek u ciebie w kręgielni. Jeśli idzie o centrum, to wiesz tak samo jak ja, że wszystko musi zgadzać się z projektem! – podkreślił stanowczo burmistrz.
- Wiem Tadziu. I zapewniam cię, że tak będzie. Już w tej sprawie dzwoniłem do pracowni projektowej i gadałem z autorem projektu. W przyszłym tygodniu odbieram od niego uaktualnioną wersję. Oczywiście, koszty z tym związane biorę na siebie. Ponadto zawsze możesz użyć argumentu, że projekt techniczny i projekt wykonawczy to dwie różne rzeczy. I, że dopiero na etapie wykonawczym okazało się, że liczbę miejsc trzeba nieco zredukować – zapewnił Sobczyk.
- W takim razie trzymam cię za słowo. Załatwione. Mój zastępca, Irek Czerwonka jeszcze dzisiaj pogada z inspektorem nadzoru. Cześć i do zobaczenia! – rzekł burmistrz i odłożył telefon na biurko, po czym zwrócił się do podwładnych, którzy w ciszy przysłuchiwali się jego rozmowie telefonicznej z prezesem Budokrosu.
- No, to jedno zostało już wyjaśnione w sprawie centrum. Na sali głównej będzie 350 miejsc siedzących. Taka ilość zapewni funkcjonalność sali, a jednocześnie będą spełnione wymogi bezpieczeństwa. Jako inwestor dostaniemy, gdzieś w okolicach przyszłego tygodnia, poprawki do projektu wykonawczego. Irek, zajmiesz się tym.
- Jasne! – przytaknął Czerwonka.
- Aha, powiedz o tym naszemu inspektorowi nadzoru. Jeśli z jego strony poszły jakieś uwagi do wykonawcy, to niech je wycofa – dopowiedział burmistrz, a Czerwonka kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Potem burmistrz wrócił do sprawy, stanowiącej przedmiot dzisiejszego spotkania.
- Czyli rozumiem, że problem, który sygnalizował Paweł, mamy załatwiony. W końcu kryteria wyboru najkorzystniejszej oferty są jasne. Jeśli firma Moskiner wykona roboty najtaniej, to dajemy jej także zlecenie na parking przy ulicy Kilińskiego – oświadczył burmistrz.
- Wedle życzenia. Sadzę jednak, że należy wziąć pod uwagę jeszcze jeden aspekt i zabezpieczyć się na przyszłość – rzekł Szaferski.
- Co tym razem? – zareagował nieco poirytowany burmistrz.
- Chodzi o kosztorys inwestorski, o którym już wspominałem. Nasze szacunki, co do ceny, okazały się – delikatnie mówiąc - grubo przestrzelone. Niektórzy mogą się czepiać, że nie rozpoznaliśmy rynku i nie umiemy liczyć…
Szaferski nie zdążył dokończyć, gdy burmistrz mu przerwał. - Nie pozwolę, aby ignorowano moje polecenia. To po pierwsze, a po drugie nikomu nie będziemy się tłumaczyć z naszych szacunków! Jasne!? Czerwonka i Szaferski zamarli. Z niezręcznej sytuacji próbował wybrnąć wiceburmistrz. – I jak zawsze, burmistrz znowu ma rację. Temat przetargu na parking przy Kilińskiego uważam za wyczerpany. W sprawach inwestycji zostało do omówienia tylko jedno. A mianowicie wypłata drugiej transzy wynagrodzenia dla Moskinera za Starą Wieś.
- W czym problem? – zapytał burmistrz.
- Paweł, naświetl sprawę, tyko krótko – rzekł Czerwonka.
- Faktura wystawiona przez Moskinera opiewa na 230 tysięcy złotych. Warunkiem jej zapłaty jest dotrzymanie terminów, w jakich powinny zostać ukończone poszczególne etapy. Te terminy już dawno poleciały i nie ma szans, aby Moskiner zdążył zakończyć inwestycję do końca lipca, do czego zobowiązał się w umowie. W tej sytuacji będziemy mogli naliczyć mu kary umowne i potrącić je z jego wynagrodzenia. A to oznacza, że z płatnością powinniśmy się raczej wstrzymać - raportował Szaferski.
- Tak, to trzeba przemyśleć – odparł burmistrz i dodał po chwili:
- Ale z drugiej strony część robót została wykonana i za nie mamy obowiązek zapłacić Moskinerowi. Czyż nie tak?
- Zgodnie z umową ciąży na nas taki obowiązek – przytaknął Szaferski, po czym zwrócił uwagę na jeszcze jedną okoliczność. – Moskiner w Starej Wsi korzysta z podwykonawców, a tym samym do faktury, którą wystawił musi być dołączone oświadczenie, że roboty wykonał własnymi siłami. Takiego oświadczenia nie ma w korespondencji od Moskinera.
- Tak! Hm, to znaczy, że Moskiner musi dosłać oświadczenie i przelewamy środki. To chyba już wszystko omówiliśmy. Dziękuję panom – spuentował burmistrz.
Czerwonka i Szaferski zabrali notatki, którymi posiłkowali się w rozmowie z burmistrzem. Następnie opuścili gabinet swego pryncypała.
Mleczko zastanawiał się długo nad tym, co mówili Szaferski i Czerwonka. Szczególnie zapadły mu w pamięci słowa o brakującym oświadczeniu. Szybko przyszła refleksja. Sięgnął po swojego prywatnego smartfona i zaczął stukać w elektroniczną klawiaturę. Na ekraniku w mgnieniu oka pojawiały się wyrazy tworzące zdania. Wiadomość sms była gotowa. Burmistrza nie wysyłał jej jednak, lecz w myślach sczytywał jej tekst.
Moskiner musi przesłać do gminy oświadczenie, że roboty w drugim etapie wykonał własnymi siłami. Od tego zależy zapłata. Cena za „parkowanie” przejdzie, choć łatwo nie było.
- Ok, to chyba wszystko – oznajmił sam sobie burmistrz i wybrał ikonkę z napisem „WYŚLIJ”. Wiadomość została wysłana.
Napisz komentarz
Komentarze