Rozdział 7
Zamiana
Burmistrz odpowiadał na pytania radnych zadane na początku obrad w punkcie „interpelacje i zapytania radnych”. W porządku każdej sesji rady gminy Jelenice znajdował się taki punkt. To wymóg regulaminowi. Zaraz po przyjęciu protokołu z poprzedniej sesji był czas na pytania do burmistrza. Burmistrz notował ich treść. Potem urzędnicy jelenickiego ratusza przygotowywali odpowiedzi. Na końcu sesji burmistrz je prezentował. Radni niezadowoleni z odpowiedzi mogli prosić o ich uzupełnienie, zadając pytania dodatkowe. I ten rytuał, co sesję, powtarzano od lat.
- Tłumy uwielbiają polityków dających proste recepty i jasne odpowiedzi. Liderów, którzy nie dzielą włosa na czworo, lecz mówią okrągłe słówka łatwo wpadające w ucho gawiedzi. Ludzie czują się bezpieczne z wujaszkiem, który udaje, że wie wszystko i ma wszystko pod kontrolą. Wtedy oni mogą leniuchować, zajmując się już tylko smakowaniem papki podanej im pod nos – pomyślał Belter słuchając Mleczki, po czym zwrócił się szeptem do sąsiada, radnego Ryszarda Zajewicza:
- Spytaj Staszka, z łaski swojej, czy zrozumiał odpowiedzi na zadane przez siebie pytania, bo jak dla mnie, to Mleczko zrobił wszystko, aby zamulić sedno sprawy.
- Nie masz co pytać, przecież wiadomo – rzekł półgębkiem Zajewicz.
- Tak, ale jednak zrób to, proszę.
Zajewicz spełnił prośbę kolegi i po chwili przekazał odpowiedź Kuźniaka. – Gołym okiem widać, że Mleczko boi się tematu nabywania nieruchomości do zasobów komunalnych. Staszek prosi, abyś o to dopytał.
- Jasne. Dzięki – odparł ściszonym głosem Belter.
Kilka minut później Mleczko przeszedł do udzielania odpowiedzi na pytania Beltera. Nakreślił plan zagospodarowania terenu między ulicami Warczewską i Żołnierską. Nie podał jednak żadnych konkretów. Gadał znowu na okrętkę. Rozwlekle. Koniec końców oświadczył tylko, że gmina, czyli on, jest zainteresowana przejęciem wszystkich działek znajdujących się na wspomnianym terenie. Przy czym, optymalnym rozwiązaniem byłoby jednoczesne nabycie wszystkich nieruchomości, a nie kupowanie po kawałku terenu. Zdaniem burmistrza pozwoliłoby to uniknąć niedogodności związanych z pracochłonnym procesem wyprowadzania nieuregulowanych stanów prawnych tych nieruchomości.
- Dziękuję panie burmistrzu, ale moje pytanie było precyzyjne. Pozwoli pan, że je przypomnę: Czy pan umawiał się z panem Pawłem Pyćko na to, że nasza gmina kupi od niego działki położone przy Warczewskiej, gdy on stanie się już ich właścicielem?
- Nie, nie umawiałem się na to z panem Pawłem Pyćko! – zapewnił Mleczko.
- To na co się pan umawiał z panem Pyćko, kiedy rozmawialiście o terenie między Warczewską i Żołnierską? – dopytywał z uporem Belter.
- Rozmowa była efektem uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, w którym ten teren zyskiwał nowe przeznaczenie. Zdecydowano, że miejsce to stanie się przestrzenią publiczną urządzoną z myślą o rekreacji i odpoczynku mieszkańców Jelenic. Przypominam, że decyzję podjęła rada gminy, a nie burmistrz, bo burmistrz takiej kompetencji nie ma – stwierdził z przekąsem Mleczko.
- Tak to kompetencja rady gminy. Lecz wniosek w postaci projektu uchwały przygotował pan, panie burmistrzu. Dodajmy, tak dla porządku. Z tym, że ja nie o to pytałem – zauważył Belter i ciągnął dalej:
- Panie burmistrzu, tak z otwartą przyłbicą i po męsku, niech pan w końcu powie radnym i mieszkańcom, w jakiej sprawie dogadywał się pan z Pawłem Pyćko i na co się z nim umówił? Przecież jest tajemnicą poliszynela, że pan Pyćko zaczął skupować działki przy Warczewskiej! Po co to robi? Bo wie, że gmina je od niego odkupi, a on na tym zarobi. Wie to od pana!?
- To nieprawda! Pana Pyćko interesuje tylko zamiana, i tylko ewentualnej zamiany nieruchomości dotyczyła nasza rozmowa – wypalił poirytowany Mleczko.
- Ok. Czyli panowie ustaliliście, że jak pan Pyćko kupi te działki, to potem gmina się z nim zamieni na inne, pozostające w jej zasobach. Podobnie, jak to się stało w wypadku działek przy ulicy Warczewskiej położonych vis-a-vis supermarketu i stacji paliw. Czy tak?!
Dociekliwość Beltera wywołała poruszenie wśród radnych z Unii Ziemi Jelenickiej. Ugrupowania, którego członkiem był burmistrz Mleczko, i które zawsze wpierało bez różnicy wszystkie projekty swojego lidera. Żadnemu z radnych-unitów w głowie się nie mieściło, jak Belter może publicznie pytać burmistrza o takie rzeczy. – To bezczelność i chamstwo! Chamstwo i podłość! – mruczeli do siebie. W ich świecie Mleczko był worem samorządowca, na wizerunku którego, jak na posągu, nie mogła pojawić się jakakolwiek rysa. Dlaczego? Powód był prosty. Bo to mogło podkopać fundamenty ich rządów w Jelenicach. Rządów, które z powodzeniem sprawowali od kilku już kadencji, i które im wszystkim zapewniały takie lub inne profity. Obrona Mleczki przed trudnymi pytaniami radnych, nienależących do klubu adoracji konformizmu i oportunizmu, była priorytetem i sensem ich obecności na sesjach rady gminy. To byli bez wyjątku wierni wyznawcy doktryny Foletta, że „życie nie polega na dokonywaniu wyborów między dobrem a złem, lecz na tym, czy się wygrywa, czy przegrywa”, choć większość z nich nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Panie przewodniczący, nie rozumiem do czego zmierza radny Belter. Czuje się jak na komisji śledczej, a nie sesji rady gminy. To niedopuszczalne zachowanie – zaprotestował radny Marek Kupczyński.
- W rzeczy samej. Zgadzam się z tą opinią – przytaknął przewodniczący rady Mariusz Kręcicki i dodał pośpiesznie:
- Panie Belter, pan już usłyszał odpowiedź burmistrza na zadane pytania. Jeśli nie ma pan innych, to proszę umożliwić burmistrzowi udzielenie odpowiedzi na pytania pozostałych radnych.
- Panie przewodniczący, od początku dzisiejszej sesji próbuję się dowiedzieć prostej rzeczy, a mianowicie, na co umówił się burmistrz naszej gminy z panem Pawłem Pyćko. Burmistrz kluczył i dopiero przed chwilą przyznał, że rozmowa z panem Pyćko dotyczyła zamiany nieruchomości. Tak więc, proszę tylko o to, aby pan burmistrz zechciał podać bliższe ustalenia odnośnie tej zamiany, jakie uzgodnili obaj panowie podczas rozmowy.
- Odpowiedź już padła, wszyscy ją słyszeliśmy – oznajmił kategorycznie Kręcicki, po czym – ignorując argumentację Beltera – powiedział:
- Zgłaszał się do głosu radny Włodzimierz Wroński. Proszę, ma pan głos.
- Dziękuję. Panie przewodniczący zgłaszam wniosek formalny o zakończenie dyskusji i przejście do kolejnych spraw. Proszę o przegłosowanie wniosku – wycedził wyraźnie poirytowany Wroński.
- Oczywiście, to wniosek formalny. Poddaję go pod głosowanie. Kto jest za….
- Panie przewodniczący, zgłaszam wniosek przeciwny – rzucił Belter zanim Kręcicki na dobre rozpoczął procedurę głosowania.
- Będzie pan zgłaszał wnioski po głosowaniu, teraz nie udzieliłem panu głosu – zareagował Kręcicki.
- Zgodnie ze statutem gminy przy wniosku radnego o zakończenie dyskusji inny radny może zgłosić wniosek przeciwny i oba wnioski powinny być głosowane – stał przy swoim Belter.
- Przywołuję pana do porządku – ryknął Kręcicki i przystąpił do przeprowadzenia głosowania wniosku radnego Wrońskiego. Prędko wygłosił formułki, jakie przy takich razach powinien wypowiedzieć przewodniczący rady. Potem ogłosił wynik głosowania, który nie był dla nikogo zaskoczeniem. Większość radnych była za zamknięciem dyskusji, ergo przeciw nastawaniu na cześć i dobre imię Mleczki. Bo czemu miały służyć pytania Beltera o uzgodnienia zapadłe między burmistrzem i Pyćką? Przecież nie ustaleniu tego, gdzie w tym wszystkim leży interes gminy Jelenice. Ten dla wszystkich był i jest oczywisty. Kupić działki i nie przepłacić. Zagospodarować teren między Warczewska i Żołnierską tak, aby spełniał oczekiwania funkcjonalne i estetyczne mieszkańców. Po prostu im służył. Tyle. Po co zajmować się szczegółami? Starta czasu!
- Niby tak, ale… dlaczego? Dlaczego gmina nie może nabyć działek od ich właścicieli bezpośrednio, tylko za pośrednictwem znajomego burmistrza? Dlaczego burmistrz w nieformalnych rozmowach uzgadnia coś, co może przynieść tylko jeden skutek: gmina zapłaci więcej za działki, które mogła nabyć taniej. Dlaczego burmistrz rozmawiając o planach zagospodarowania terenu w centrum Jelenic daje fory tylko jednemu przedsiębiorcy? Dlaczego umożliwia mu zarobek, kosztem gminy? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? – dudniło w głowie Beltera, pytania pojawiały się nagle i wolno zapadały w szczelinach kory mózgowej. Ze zdań wypowiadanych przez Mleczkę, kontynuującego udzielanie odpowiedzi na kolejne z listy pytania zadane przez radnych na początku sesji, docierały tylko fragmenty. Pojedyncze słowa. Belter nie chciał dalej słuchać tych frazesów. Postanowił wstać i opuścić salę posiedzeń rady gminy, lecz wtedy wybrzmiał w jego uszach głos sąsiada, Zajewicza:
- Idziemy ze Staszkiem na piwo po sesji. Dołączysz do nas?
- Najlepiej zaraz – zaproponował Belter.
- Nie mój drogi kolego. Twoje dzisiejsze moralizatorstwo musi spotkać kara. Zanim znajdziesz ukojenie w naszym towarzystwie i „noc jeszcze raz owinie twoją głowę kojącym bandażem chłodu” do końca wysłuchasz wszystkich ierdów jakie padną z ust Mleczki. Odpuszczenie grzechu pychy, jakiego dzisiaj znowu się dopuściłeś, nastąpi dopiero wtedy, kiedy Kręcicki wypowie magiczne zaklęcie: „Zamykam dwudziestą dziewiątą sesję rady gminy Jelenice” – zakpił Zajewicz.
- Rysiu, moralizatorstwo – tak, ale jakiej pychy? – spytał zdziwiony Belter.
- Pychy, że jesteś lepszy od nas.
- Tak nie myślę!
- Myślisz, ale będąc na naszym miejscu, byłbyś takim samym pragmatykiem jak my. Masz ten komfort, że zawodowo nie zależysz od jelenickich układów. Gdybyś zależał każde głosowanie w tej radzie byłoby testem, na ile wartości, do których się odwołujesz, są ważniejsze, niż rodzina – spuentował Zajewicz.
Napisz komentarz
Komentarze