Rozdział 2
Centrum
Dochodziło południe, kiedy dziennikarz „Głosu Jelenic” pokonywał ostatnie metry do budynku jelenickiego ratusza. Okazałej zabytkowej kamienicy, położonej na terenie dawnego zespołu dworsko-pałacowego. Spojrzał na zegarek i przyśpieszył kroku. Nie mógł spóźnić się na spotkanie, o które jego redakcja zabiegała od tygodnia. Drzwi wejściowych w oficynie kamienicy dopadł w punkt dwunasta. Potem biegiem na pierwsze piętro, gdzie na lewo od schodów znajdował się sekretariat, przez który wchodziło się do gabinetu burmistrza gminy Jelenice. Szybkim krokiem zbliżył się w ich kierunku, otworzył je i wszedł do niedużego, klasycznie urządzonego pokoju biurowego.
Sekretarka burmistrza przerwała czynności układania dokumentów w leżącej przed nią teczce z napisem „Do podpisu”. Wstała zza biurka z recepcyjną ladą, stojącego naprzeciw drzwi wejściowych, i z życzliwym uśmiechem rzekła:
- Domyślam się, że jest pan redaktorem Robertem Dackim z „Głosu Jelenic”, umówionym na spotkanie z burmistrzem.
– Tak, to ja. Mam nadzieję, że się nie spóźniłem – odparł redaktor, próbując wyrównać oddech zaburzony forsowaniem schodów.
- Pan burmistrz czeka. Proszę, może pan wejść – oznajmiła sekretarka, jednoczenie wskazując ręką na drzwi do gabinetu burmistrza.
Wejście redaktora do środka spotkało się z momentalną reakcją burmistrza Jelenic. Wstał zza biurka, zrobił kilka kroków w stronę gościa i serdecznie się z nim przywitał. Następnie wymownym gestem wskazał dwa fotele stojące przy ławie, które po chwili obaj zajęli.
- W końcu będziemy mogli porozmawiać tet-a-tet o aktualnych wyzwaniach, przed którymi stoi nasza gmina – zagaił burmistrz. - Ale za nim do tego przejdziemy, to zapytam czego się pan, panie Robercie napije? Kawa, herbata, czy coś zimnego?
- Poproszę kawę, jeśli można. Po tej deklaracji redaktora, burmistrz podszedł do biurka, podniósł słuchawkę telefonu i zamówił dwie kawy.
- Dziękuję, że zgodził się pan mnie przyjąć, panie burmistrzu - powiedział Dacki. - Obiecuję, że będę się streszczać. Dosłownie tylko kilka pytań – dodał i ciągnął dalej.
- Jak pan doskonale wie, tematem numer jeden w gminie jest budowa centrum kulturalno-artystycznego. Wszyscy o tym gadają. Stąd pomysł naszej redakcji, aby podsumować aktualny etap prac. Na razie wiadomo tyle, że prace posuwają się do przodu. Widać też już pierwsze efekty. Wszystko zatem wydaje się przebiegać zgodnie z planem. Pojawiają się jednak, że się tak wyrażę, również niepokojące sygnały, które docierają do redakcji Głosu. W zasadzie sprowadzają się one do dwóch kluczowych pytań: Czy budowa zostanie ukończona zgodnie z harmonogramem? I czy nie wzrosną jej koszty? Panie burmistrzu, czy w tej sferze mamy na dzisiaj jasną sytuację?
- Od dawna czekałem na okazję, aby za pośrednictwem lokalnej prasy przekazać mieszkańcom dobre wieści odnośnie tej sztandarowej dla naszej gminy inwestycji. Najważniejsza kwestia: Prace budowlane idą zgodnie z harmonogramem. I jak zapewnia wykonawca, planowany termin zakończenia budowy będzie dotrzymany. Co się z tym wiąże, otwarcie centrum nastąpi najpóźniej latem 2016 roku. Jednym słowem, panie Robercie, już teraz możemy mówić o sukcesie projektu rewitalizacji centrum Jelenic! Oczywiście, ujmując całą rzecz absolutnie w telegraficznym skrócie. Panu nie muszę tłumaczyć, że finalny efekt zależy od gigantycznej pracy wykonywanej każdego dnia przez cały sztab ludzi, zaangażowanych w realizację tego projektu. I jako burmistrz Jelenic robię, co w mojej mocy, aby zwieńczeniem tej pracy i tego zaangażowania był nowoczesny, wielofunkcyjny obiekt służący naszej lokalnej społeczności! – powiedział nieco patetycznie burmistrz i upił łyk kawy, którą w trakcie jego wywodu przyniosła sekretarka Aneta, wślizgując się bezszelestnie do gabinetu, a następnie w ten sam sposób go opuszczając.
- Tak, to nie ulega wątpliwości, że tego rodzaju inwestycja to wyzwanie wymagające pod każdym względem wzorowej wręcz sprawności zarówno aparatu gminy, jak i pozostałych podmiotów, z wykonawcą na czele, biorących udział w projekcie. I zapewne zostanie to przez wszystkich docenione, pozostaje jednak pytanie o wysiłek finansowy z tym związany. Na ostatniej sesji rady gminy okazało się, że pod znakiem zapytania stoją zewnętrzne źródła finansowania inwestycji. Czy w tej sytuacji budżet gminy ten wysiłek udźwignie? – dopytywał redaktor Dacki, z właściwą sobie dociekliwością.
- Jestem o to całkowicie spokojny. Finansowanie budowy centrum rozłożone jest w czasie, na kolejne okresy budżetowania. Oczywiście, wsparcie zewnętrzne byłoby jak najbardziej pożądane. I zapewniam pana redaktora, a za pańskim pośrednictwem mieszkańców gminy i czytelników Głosu Jelenic, że ja osobiście oraz podlegli mi urzędnicy robimy wszystko, co tylko możliwe, aby takie wsparcie – czy to ze środków unijnych, czy to krajowych – uzyskać. To, rzecz jasna, optymalne rozwiązanie. Ale jesteśmy, jako władze gminy, przygotowani także na scenariusz, w którym inwestycję sfinansujemy wyłącznie ze środków własnych. Centrum kulturalno-artystyczne Jelenicom jest potrzebne i Jelenice będą miały to centrum. Koszt finansowy, jaki w związku z tym gmina musi ponieść, należy traktować jako długoterminową, dobrze ulokowaną, inwestycję – wyłożył pewnym siebie głosem burmistrz.
- A propos kosztów budowy, umowa z wykonawcą opiewa na kwotę 41 mln złotych. To sporo, biorąc pod uwagę, że w pierwotnych założeniach budowa centrum miała zamykać się kwotą 25 mln złotych. Skąd wzięła się ta różnica panie burmistrzu? Ta sprawa ciągle wraca w rozmowach, czy to z mieszkańcami, czy radnymi naszej gminy. Czy zechciałby pan rozwiać wszelkie niejasności, jakie narosły wokół tej kwestii? – rzucił obojętnym tonem Dacki, obserwując uważnie reakcję burmistrza.
- Ależ oczywiście, panie redaktorze. Wstępne, jak je pan redaktor nazywa, założenia, to jeszcze nie projekt i kosztorys. Co przy tym najważniejsze, w dokumentacji dotyczącej budowy centrum, począwszy od koncepcji, a skończywszy na projekcie technicznym, kwota 25 mln zł się w ogóle nie pojawia. Zapewniam pana. To ukuta przez przeciwników rewitalizacji centrum Jelenic historia, która żyje własnym życiem. Tylko tyle, i aż tyle – skwitował burmistrz, obrzucając wymownym spojrzeniem Dackiego.
- Panie burmistrzu – i tak, i nie. W wywiadzie udzielonym rok temu mojemu koledze po fachu, redaktorowi Tymkowskiemu z Gazety Radomszczańskiej, to pan był łaskaw podać taką kwotę jako szacunkowe koszty budowy centrum kulturalno-artystycznego – zauważył z wyczuwalną w głosie satysfakcją redaktor.
Burmistrz nie bardzo mógł pojąć, jak Dacki może pozwalać sobie na tak zuchwałe uwagi wobec człowieka, od decyzji którego zależy 1/3 miesięcznych wpływów do budżetu redakcji Głosu Jelenic. Uczucie irytacji, które w związku z postawą redaktora wzbierało u burmistrza, ustąpiło jednak miejsca pragmatyzmowi. Jako doświadczony polityk burmistrz nie mógł dać po sobie poznać, że pytania dziennikarza wywołują u niego najmniejsze zdenerwowanie. To by nie licowało z kreowanym przy każdej okazji obrazem Tadeusza Mleczki jako lidera gminy, na działalności którego nie ma nawet cienia podejrzeń o jakieś nieetyczne zachowania, a co dopiero machinacje powodujące nieuzasadniony wzrost kosztów gminnej inwestycji. I jak zawsze w takich sytuacjach burmistrz – przyjmując praktyczność za kryterium prawdy – odpowiedział wymijająco.
– Ten wywiad, do którego pan się odwołuje, nie był przeze mnie autoryzowany. Powiem więcej. Trudno nawet mówić o wywiadzie, to była luźna rozmowa, z której redaktor Tymkowski wybrał jakieś orientacyjne liczby i zrobił z nich szacunkowy koszt inwestycji. O rzeczywistym koszcie budowy centrum, tak z całą odpowiedzialnością, będzie można mówić po jej ukończeniu. W umowie z wykonawcą znalazła się zaś kwota wyliczona przez ekspertów sporządzających kosztorys budowy.
- Ale pan, panie burmistrzu ten kosztorys akceptował i na jego podstawie wnioskował do rady gminy o przeznaczenie w ubiegłym i tegorocznym budżecie łącznie 41 mln złotych. Czy punktem odniesienia dla pańskiej decyzji w tym zakresie były podobne inwestycje realizowane przez samorządy lokalne w kraju? – dociekał Dacki.
- Nie pogarszaj swojej sytuacji redaktorku! – pomyślał burmistrz, po czym przełknął ślinę, by zwilżyć gardło, uśmiechnął się i z udawanym spokojem w głosie oznajmił:
- Taką mam zasadę, panie Robercie, że staram się zarządzać gminą przez słuchanie mądrzejszych. W sprawie, o której rozmawiamy, zdałem się całkowicie na znawców tematu. I szybko nauczyłem się od nich, że we współczesnym budownictwie obiektów użyteczności publicznej trzeba stawiać na jakość, z którą w parze idzie energooszczędność. Jedno i drugie wymaga zaś stosowania odpowiednich materiałów, które, niestety, nie są tanie. Jest to jednak cena do zaakceptowania, przecież centrum kulturalno-artystyczne budujemy nie tylko dla obecnych mieszkańców Jelenic, lecz także przyszłych pokoleń.
- Tak, to zrozumiałe. Jakość to nie tylko funkcjonalność, ale również trwałość budynków. Tym bardziej, że te budynki, tak jak wspomniał pan burmistrz, mają służyć na lata – przytaknął z prawie niewyczuwalną ironią w głosie Dacki i dodał pospiesznie: - W takim razie, panie burmistrzu, wszystko już omówiliśmy. Nie będę dłużej się panu naprzykrzał. Tak jak obiecywałem, miałem tylko kilka pytań. I serdecznie dziękuję, że zechciał pan burmistrz na nie odpowiedzieć. Opracowany tekst z treścią naszej rozmowy przyślę emailem do autoryzacji jutro przed południem.
- Żadna autoryzacja jest niepotrzebna. Mam pełne zaufanie do Głosu Jelenic. W końcu i mnie, i wam chodzi o to samo, czyli o rozwój naszej gminy i szczęście jej mieszkańców. To ja, Panie Robercie, bardzo dziękuję za dzisiejsze spotkanie. Cieszę się, i mówię to szczerze, że mogliśmy w bezpośredniej rozmowie wyjaśnić wszelkie kwestie związane z budową centrum. Wierzę również, że pan w rzetelny sposób przybliży mieszkańcom problem kosztów tej inwestycji.
Następnie panowie uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie i redaktor opuścił gabinet burmistrza. Wychodząc z budynku urzędu gminy Dacki zadzwonił do Janusza Gracy, redaktora naczelnego Głosu Jelenic, i streścił pokrótce rozmowę z burmistrzem. Uzgodnił również, że w dniu dzisiejszym nie pojawi się już w redakcji, tylko w domu będzie kończył artykuł poświęcony budowie centrum. Tekst miał się ukazać za dwa dni, a wywiad z burmistrzem Tadeuszem Mleczko miał stanowić jego puentą podsumowującą całość. Ale Dacki nie był wcale do tego przekonany, chociaż jeszcze dziś rano w gabinecie Gracy potakiwał naczelnemu, kiedy ten naświetlał perspektywę ujęcia tematu. Robił jednak tak tylko dlatego, że doskonale orientował się w towarzyskich powiązaniach Gracy z jelenickim ratuszem. Nie bez znaczenia było też to, że gmina była jednym z głównych ogłoszeniodawców, zapewniających pewne i regularne wpływy do kasy gazety. O czym nie omieszkał przypomnieć Dackiemu naczelny podczas tej osobliwej narady nad tekstem, którego de facto jeszcze nie było.
Burmistrz, siedząc w fotelu przy swym biurku, zastanawiał się nad znaczeniem pytań, jakie przed chwilą zadawał mu redaktor Dacki. Szukał w nich sensu, a raczej tego, co się za nimi kryło, a co nie zostało wprost wyartykułowane. Czyżby Dacki, wbrew linii redakcji, postanowił grzebać przy kosztach inwestycji? Nie, to nie możliwe – odpowiedział w myślach sam sobie burmistrz – przecież Janusz trzyma rękę na pulsie. Ale jeśli Dacki robi jakąś samowolkę? – to kolejna wątpliwość, jaka zaświtała w głowie burmistrza. – Zaraz, czy on może kombinować coś z radnym Kuźniakiem?! – pojawiła się następna. - Nigdy nie wiadomo, co takiemu redaktorkowi strzeli do głowy. Lepiej dmuchać na zimne – zapewnił sam siebie burmistrz, chwycił za komórkę i kliknął na klawiaturze opcję wybierania numerów. Kilka ledwo słyszalnych dzwonków wybrzmiało w aparacie, po chwili pojawił się tubalny głos mężczyzny:
- Tak, słucham.
- Cześć Roman. Z tej strony Tadek. Może znalazłbyś trochę czasu dziś wieczorem? Powinniśmy pogadać o kilku sprawach odnośnie tempa prac na budowie centrum i nie tylko.
- A, cześć Tadziu! Jakoś nie spojrzałem kto dzwoni. No, jasne. Spotkajmy się u mnie w kręgielni. Pamiętasz jak tam się wchodzi przez galerię handlową? … Tak, dokładnie. Siądziemy sobie przy drinku i spokojnie pogadamy. Czekam między dziewiętnastą a dwudziestą. Do miłego zobaczenia.
- Do spotkania – odparł burmistrz i odłożył wyłączoną komórkę na blat biurka.
* * *
Wjeżdżając do podziemnego parkingu w galerii handlowej Księżycowa kierowca i burmistrz szybko zorientowali się, że trudno o tej porze dnia będzie znaleźć miejsce postojowe na pierwszym poziomie. Kierowca podjechał więc jak najbliżej wejścia do przejścia, którym burmistrz mógł dostać się do kręgielni, gdzie umówił się na spotkanie. Burmistrz wysiadł z samochodu i udał się w stronę dwuskrzydłowych zielonych drzwi. Szybko zniknął za nimi, wchodząc po schodach na półpiętro, gdzie znajdowało się wejście do prywatnej części kręgielni Romana Sobczyka.
- No, wreszcie jesteś Tadziu. Wchodź. Czekamy tu na ciebie, i doczekać się nie możemy. Siadaj, proszę. Czego się napijesz? My z kolegą Andrzejem pociągamy czystą, ale jeśli masz inne życzenia to zaraz się zorganizuje. Brendy, whisky? – przywitał gościa, jak zawsze wylewnie, Sobczyk.
Burmistrz milczał i w żaden sposób nie odwzajemnił powitania Romana Sobczyka. Widać było, że jest zbity z tropu. Powód nietypowego zachowania burmistrza był jeden - obecność Andrzeja Koszyka. Burmistrz nie rozumiał, dlaczego na umówione spotkanie Romek zaprosił …takiegooo gościa.
- Tadziu, wiem co myślisz. Spokojnie. Właśnie po to jest tutaj Andrzej, aby wyjaśnić ci, że nie ma się czym przejmować. Robiliśmy razem nie jedną inwestycję w Radomsku i wszystko było zawsze „bez zarzutów”!
DODANO 7.09.2017
Luther Faun
C d n.
Napisz komentarz
Komentarze