Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 25 kwietnia 2025 17:36
Przeczytaj!
Reklama dotacje unijne dla firm

CHODŹ, LENA, POJEDZIEMY DO POLSKI POŚPIEWAĆ! (Rozmowa z Eleną Egorovą)

Elena Egorova to mieszkająca od ponad 20 lat w Polsce, a od 2 w Garbatce-Letnisko kobieta niezwykła: wokalistka, a jednocześnie bizneswoman, instruktorka z jednej strony śpiewu, którego naucza autorską metodą, a z drugiej certyfikowana mistrzyni sztuki sprzedaży i prezencji. Artystka mająca na koncie autorskie płyty i koncerty na wielkich scenach, której w żaden sposób nie przeszkadza to entuzjastycznie współpracować z muzykami-amatorami z naszych okolic. Zapraszamy do lektury wywiadu!
CHODŹ, LENA, POJEDZIEMY DO POLSKI POŚPIEWAĆ! (Rozmowa z Eleną Egorovą)

Edmund Kordas, Tygodnik OKO: Przyjechałaś do Polski w 2002 roku… i już zostałaś.

Elena Egorova: Tak, to była śmieszna historia: przyjechałam z zespołem muzycznym na tournee, graliśmy koncerty i pan organista zakochał się we mnie, dał mi pierścionek, ja powiedziałam “Nie”, ale później jakoś tak… przekonał mnie, no i zostałam w Polsce. A po 6 latach się rozwiodłam! Tak jakoś to teraz jest, że wszędzie jestem obcokrajowcem. Po tych siedmiu latach już u siebie nie byłam swoja, a tutaj… też chyba nigdy nie będę swoja. To jest ten ból chyba wszystkich obcokrajowców, zresztą ból, nie ból - nie wiem, ja jestem bardzo wdzięczna za wszystko, co było w moim życiu, wdzięczna Polsce, bo to tutaj wróciłam do śpiewania.

 

W Twoim biogramie czytamy „wokalistka, trener biznesu, nauczyciel śpiewu, coach…” To chyba dość duży rozrzut, tak od muzyki do biznesu i z powrotem?

Długa to była droga. Marzyłam zawsze o śpiewaniu. Bardzo chciałam dostać się do jednej z najlepszych uczelni w Rosji, Szkoły Muzycznej im. Gniesinych w Moskwie. Tę uczelnię ukończyły jedne z największych gwiazd muzyki – kompozytorzy i wokaliści tacu jak: Aram Chaczaturian, liudmiła Zykina, Iosif Kabzon, Aleksander Grackij, Liubow Kazarnowskaja i oczywiście Filip Kirkorow. Wcześniej nie miałam żadnego przygotowania muzycznego, ale była taka możliwość, żebym przyjechała i spróbowała swoich sił jeszcze przed maturą. Tak zrobiłam, ale wtedy wykładowca zapytał tylko “Co Ty tu robisz? Wracaj się uczyć!”. Wróciłam, ale z wizją, że w kolejnym roku na pewno się dostanę. No i, wyobraźcie sobie, dostałam się! Na trybie bezpłatnym były z całej Rosji tylko dwie dziewczyny i trzech chłopaków, a kandydatów do konkursu stanęło ponad 300 osób, był to więc dla mnie ogromny sukces. W trakcie tych studiów zauważyłam jednak, że ostatni rocznik, czwarty kurs, śpiewa gorzej niż pierwszy - i tutaj zaczęło się robić ciekawie. Dostałam się na studia jako bardzo wysoki koloraturowy sopran, po pół roku zrobili ze mnie mezzosopran, a jeszcze pół roku później pani z ansamblu powiedziała mi „Elena, Tobie najlepiej byłoby śpiewać w trio, żeby Cię nie było słychać”. To było dla mnie straszne. Płakałam i była przekonana, że wraz z brakiem głosu moje życie skończyło się...

Tak a propos tego, że nie cenimy tego, co dostajemy za darmo: jeszcze przed studiami miałam ogromny zaszczyt poznać w Moskwie Marię Władimirowną, która powiedziała mi, że trzeba śpiewać ustami na czubku głowy. Byliśmy w takim niesamowitym miejscu, była to Sala Artystyczna, w której za dnia odbywały się jakieś warsztaty, wystawiane były obrazy i rzeźby. Pośrodku stało stare pianino, o 18 przyjeżdżał fantastyczny pianista, przyjeżdżała ona, każdy robił sobie herbatkę i czekał po cichutku na swoją kolej. Ona była już wtedy osobą starszą, nie brała uczniów. Wtedy właśnie powiedziała mi: „Mów ustami na czubku głowy”. Spróbowałam naśladować jej głos - ona na to: „Nie, nie, nie…”, i gdy już myślałam, że zaraz powie „Dobrze dziecko, idź już sobie”, ona wreszcie usłyszała to, co chciała i powiedziała: „O, tak! Zapamiętaj to.” To było dziwne i niesamowite, bo w ogóle nie było związane z nauką śpiewania taką, o jakiej zazwyczaj myślimy, czyli pracą przeponą i tak dalej. A jednak to od niej przyjeżdżali uczniowie z Ameryki czy z Teatru Wielkiego w Moskwie, ludzie, którzy przecież pięknie śpiewali. A ja byłam taka dumna, że ooo, dostałam się na studia i przestałam do niej chodzić. Wróciłam po dwóch latach i ona na każdej lekcji mówiła mi: „Ty wiesz jakbyś śpiewała, jak byś wtedy nie odeszła?”. A ja podczas każdej lekcji umierałam od tych słów, ponieważ całkowicie byłam świadoma tego co straciłam i jak bardzo żałowałam. To była cenna lekcja o tym, że często nie cenimy tego, co mamy za darmo - i jeszcze refleksja, że chyba ktoś mnie tam z góry poprowadził tak fajnie, że w końcu jednak trafiłam tam, gdzie powinnam się znaleźć.


Skończyłam te studia i głos miałam po tym zupełnie „biedny”, w takim sensie, że ciągle mi się zrywał, nie był stabilny. Bolało mnie to fizycznie i psychicznie. Nie wiedziałam, jak to naprawić, to była dla mnie katastrofa. Szukałam pomocy, ale każdy mówił to samo, nic z tego nie wynikało. Wtedy poznałam mojego pierwszego męża, jednego z najbardziej znanych w Rosji szkoleniowców biznesowych, dyrektora jednego z centrów szkoleniowych. Zainteresowało mnie to, uczyłam się bardzo dużo, skończyłam wiele kursów. Gdy po paru latach potrzebne było zastępstwo, a ja akurat miałam wszystkie kwalifikacje - spróbowałam. Okazało się z czasem, że nie chcieli już nikogo innego. Z tymi szkoleniami objeździłam praktycznie całą Rosję, Ukrainę, Mołdawię, Kirgistan… To był bardzo ciekawy okres. Wtedy właśnie zadzwonił do mnie kolega, z propozycją: „Chodź, Lena, pojedziemy do Polski pośpiewać”.

Dlatego właśnie mówię, że jestem wdzięczna Polsce, bo to dzięki niej teraz śpiewam. Przyjazd do Polski i powrót do śpiewania to był dla mnie bardzo duży skok do przodu. Pan organista miał duże parcie na szkło, chciał cały czas organizować koncerty, byłam więc zmuszona, żeby ciągle pracować z głosem. Powróciłam wtedy do nauk Marii Władimirowny, bo nic innego nie działało.

Gdybyś miała wyjaśnić, czym jest metoda Emisji Głosu EGOsing, czy ona bazuje na naukach właśnie tej pani?

Tak, ona była pierwsza, ja sama nic mądrego tu nie odkryłam, pozwoliłam natomiast sobie nazwać to metodą autorską, ponieważ przed tym, nim zaczęłam to wszystko składać, jeździłam do Rosji, spotykałam się z uczniami Marii Władimirowny i okazało się, że oni tłumaczą to w zupełnie inny sposób. Czyli wyniosłam coś stamtąd, ale zrobiłam też z tego coś swojego. Ona zresztą bardziej pokazywała, niż tłumaczyła. Ja to opracowywałam po swojemu, a że jestem bardzo mocnym dyslektykiem i dysortografikiem i dopiero kończąc podyplomowo logopedię w Warszawie zrozumiałam, jak inny jest mój świat, że może jest to nawet delikatne spektrum autyzmu i być może to sprawia, że potrafiłam bardzo głęboko wejść w akurat tę dziedzinę, odkryć w tym coś zupełnie innego. Dużo było tam psychologii. Kiedyś prowadziłam szkolenia na temat rozwoju osobowości, tylko tam było to pod kątem sprzedaży czy prezencji - i tutaj to wszystko mi się połączyło. EGO - to jest moje postrzeganie świata wewnętrznego i zewnętrznego; sing - to jest śpiew i to zestawione razem moim zdaniem najlepiej odzwierciedla sens nauki, którą proponuję.

Leno, ja zrozumiałem z tego tyle, że śpiewu można nauczyć każdego. Nawet mnie, jeśli bym chciał, dobrze to rozumiem?

Tak, powiedziałeś zresztą bardzo fajną rzecz: „jeśli bym chciał”. To, na ile się chce, jest największym czynnikiem. Zresztą… grałeś może kiedyś np. na gitarze?

 

Na mandolinie, ale potem uciąłem kawałek palca lewej dłoni i już nie mogłem łapać chwytów.

No więc zobacz: na początku poznajemy akordy. Myślimy sobie: „Eee, to jest proste!” Późnej coś dochodzi, potem coś jeszcze. I pierwsza prawdziwa przeszkoda, jaka się przed nami pojawia, to po prostu uświadomienie sobie ilości pracy, jaka przed nami stoi. Ja sama grałam na gitarze, nauczyłam się kilku akordów, potrafię zagrać ze trzy piosenki i tyle z tego wynika, bo kiedy zrozumiałam, ile mam się nauczyć, ile ćwiczyć, żeby dojść do jakiegokolwiek poziomu… a to nie znaczy przecież, że nie można się tego nauczyć. Wszystko jest kwestią motywacji i chęci pokonania trudności. Tylko tyle i aż tyle.

 

Powiedzieliśmy sporo o przeszłości, powiedzmy więc i o tym, co robisz obecnie. Od dwóch lat mieszkasz w Garbatce. To jest teraz Twój dom?

Zakochałam się w Garbatce! Tak, Polska to jest teraz mój dom, Garbatka-Letnisko to mój dom. Tutaj też prowadzę działalność gospodarczą, Akademię Emisji Głosu metodą EGOsing [egosing.pl]. Organizuję warsztaty w całej Polsce i nie tylko. Właśnie wróciłam z Anglii, niedługo pojadę do Bydgoszczy, gdzie będę jako jurorka oceniać dzieci, co uwielbiam. Kiedyś organizowałam także przez internet Konkurs Piosenki Rosyjskiej, który był ogromnym sukcesem: śpiewała Polska, Ukraina, Rosja, Kazachstan, Włochy a nawet Chiny i Stany Zjednoczone! Jednak druga edycja już się, z uwagi na to, co się później działo, nie odbyła [edycja pierwsza miała finał w marcu 2022 roku - red.] . Poza tym oczywiście koncerty - bo jak nie śpiewam, to nie żyję! Wydaje mi się, że gdy ktoś słucha muzyki i też czuje, że chciałby śpiewać… wtedy warto mówić o tym, o czym się marzy, na głos, podnosić głowę ku niebu i mówić temu niebu czego się chce. To naprawdę działa. Mnie na przykład przydarzyło się coś takiego, że byłam zaproszona przez Dom Kultury, żeby zaśpiewać kilka piosenek podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i poszukiwałam kogoś, kto mógłby mi zaakompaniować. Przypadkiem trafiłam właśnie na Olka [Aleksandra Fikusa - red.]. Wchodzę do niego na pierwszą próbę, a oni mówi do mnie: „Chodź, zobacz, co tu mam” i pokazuje mi maile - ode mnie! Ja na to „Ej, stop - Ty jesteś moim kursantem?”. Obecnie można kupić moje kursy śpiewu online - i niech nikt nie mówi mi, że przez Internet nie da się tego uczyć. Online nie da się nauczyć emisji głosu wtedy, gdy słuchamy kogoś online, bo faktycznie: telefon kompresuje dźwięk, czyli wycisza głośne fragmenty a podgłaśnia ciche i niuansów wtedy faktycznie nie słychać, w związku z czym typowych lekcji online nie cierpię i nie prowadzę, ale moja nauka obejmuje też dużo wiedzy, a są to rzeczy, które warto znać, bo znając je, człowiek sam z siebie zaczyna śpiewać dobrze. Głównie dlatego, że jest tam dobrze wytłumaczone czym robimy sobie przy śpiewaniu krzywdę i jak tego unikać. No i okazało się, że Olek był właśnie moim kursantem!


I to jest przy okazji dowód na to, że śpiewać każdy może! [śmiech] Ciekawi mnie jednak coś innego: Ty jesteś artystką wielkiej sceny, przyzwyczajoną do pracy z profesjonalistami. Tutaj tymczasem wiemy, że śpiewasz z amatorami, i to w dodatku bluesa! Usłyszymy Cię teraz w takim właśnie repertuarze?

Wiesz co, ja klasykę uwielbiam, bo jestem w tym świetna. Nie lubię jednak tej klasyki zwyczajnej, czyli, że ktoś śpiewa i to jest to takie O-oo-o-O-oo-o [niestety, nie jesteśmy stanie oddać w druku ekspresji zademonstrowanej nam frazy, chodziło w każdym razie o wysilony, „superoperowy” typ operowania głosem :) - red.], gdzie efekt jest taki, że słuchacz na koniec stwierdzi: „No nie wiem, nie znam się na muzyce klasycznej, ale chyba jej nie lubię…” [śmiech]. Na tym to polega, że gdy Ty mówisz, opowiadasz coś, to trzeba to oddać. Klasyka zawiera mnóstwo sensu, który jest często niesamowity, jest tam tak wiele pięknych rzeczy, które właściwie trzeba po prostu opowiedzieć i zawsze fascynował mnie ten prosty, normalny głos, żeby wybrzmiało to komunikatywnie, by było ładne, przejrzyste i pełne sensu oraz zachwytu tym sensem. W tym, co teraz razem gramy, właśnie o to chodzi a i z chłopakami razem stwierdziliśmy, że gdy będziemy czerpać przyjemność z muzyki którą gramy, to i widz będzie czerpać przyjemność z naszej przyjemności [uśmiech]. Jeśli chodzi o różnicę między profesjonalistami i amatorami, odpowiem Ci krótko. Gdy prowadzę warsztaty, pytam często uczestników: „A Wy kogo wolicie jako widzowie i słuchacze: profesjonalistów, czy tych naturalnych?” Tak ich nazywam: naturalni, bo „amator” brzmi trochę deprecjonująco. 99% woli naturalnych, a wiesz dlaczego? Bo oni nie zapomnieli tej emocji. Nie zapomnieli energii. W przypadku chłopaków, z którymi gramy - oni to czują, chcą, widzą, oni są wrażliwi i pełni zachwytu. Czego, niestety, bardzo często brakuje tzw. profesjonalistom. Ba, ci profesjonaliści często nie potrafią nawet śpiewać po akordach, nie umieją nic zrobić bez nut. Są trochę jak muzyczni inwalidzi [śmiech]. Nie patrzyłabym więc tu na to, kto jest profesjonalistą a kto amatorem. Ważne, że chcemy, mamy wizję, coś się udaje i wychodzi tego zupełnie inna, nowa muzyka. I to jest wspaniałe.


 


 

Rozmawiał EK


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: anonimTreść komentarza: NO to ciekaweData dodania komentarza: 4.03.2025, 21:53Źródło komentarza: GRABÓW NAD PILICĄ: SZKOŁA NIEWESOŁA I RADA NIERADAAutor komentarza: Zdzisław S.Treść komentarza: Czy możecie wydrukować dokładną recepturę okowity z buraków. Jestem zainteresowany starymi smakami , chciałbym odtworzyć taką wódkę . Mogła by być atrakcją Kozienic jako np. Rychtterówka . Pozdrowienia dla pana Marka i całej Redakcji .Czekam na przepis w następnym numerze .Data dodania komentarza: 15.05.2024, 12:58Źródło komentarza: OKO 9/515Autor komentarza: EmerytkaTreść komentarza: Radni Pionek słusznie obniżyli burmistrzowi Kowalczykowi wynagrodzenie ponieważ niszczyl miasto i dalej to robi. Wystarczy przejechać się po mieście i zobaczyc- dziurawe ulice, miasto brudne, alejka przy ul.JPII w parku trzy lata i beznadziejna i na Błoniach dwa lata i już dziury, wydawał pieniądze podatników na rzeczy zbędne a ważne sprawy ominął, nadzatrudnienie w urzędzie miasta, umarzał podatki koleżkom a od mieszkancow chciał jak najwiekszych podwyżek. Po prostu zniszczył nas mieszkańców i już dawno należało mu obniżyć wynagrodzenie a nie dopiero teraz. Gdyby miał odrobinę honoru to sam powinien odejść. Ale takie osoby nie mają go za grosz tylko dalej są pasożytami. BRAWO RADNI!!!!!!Data dodania komentarza: 9.02.2024, 01:43Źródło komentarza: OKO 3/509Autor komentarza: E leTreść komentarza: Bedzie mi milo wrocic do tego miejsca. Fajna atmosfera i sympatyczni ludzie. Vi aspettiamo domani alle 18. Non mancate! Up the Golden HandData dodania komentarza: 10.11.2023, 11:27Źródło komentarza: GOLDEN HAND: CHCIAŁEM, ŻEBY BYŁY REFRENYAutor komentarza: WojtekTreść komentarza: Przeczytałem, Bardzo ciekawa polecam. Ewelino GratulacjeData dodania komentarza: 9.11.2023, 20:41Źródło komentarza: „To są również moje rodzinne strony” – wywiad z Eweliną MatuszkiewiczAutor komentarza: MfooyarekTreść komentarza: Cudów nie ma. Zaklinanie rzeczywistości niczego nie daje - otóż się nie udaje.Data dodania komentarza: 13.09.2023, 14:50Źródło komentarza: SP ZZOZ KOZIENICE: JAKIM CUDEM TO SIĘ UDAJE?
Reklama
Reklama