Rozdział 18
Arogancja
To nie był udany początek dnia dla burmistrza Tadeusza Mleczki. Od rana bombardowano go telefonami o działaniach Antykorupcyjnej Agencji Śledczej na terenie Jelenic. Informacje nie napawały optymizmem, wręcz przeciwnie.
Najpierw tuż po otwarciu ratusza zjawili się w nim śledczy, żądając wydania dokumentów i elektronicznych nośników danych. Potem gminę obiegła wieść, że trzech jelenickich urzędników zostało zatrzymanych w drodze do pracy. Przeszukano ich miejsca zamieszkania, i w asyście agentów odwieziono do Wydziału Prokuratury Krajowej w Lublinie. Szybko okazało się, że kilkanaście innych osób również tam trafiło celem złożenia zeznań w charakterze świadków. Byli wśród nich pracownicy ratusza, skarbnik gminy, niektórzy radni oraz paru lokalnych przedsiębiorców. I wszystko to rozegrało się zaledwie w przeciągu kilku porannych godzin.
W odbiorze mieszkańców Jelenicę nawiedziło istne trzęsienie ziemi. Choć obyło się bez zniszczeń, towarzyszących w takich wypadkach ruchom tektonicznym skorupy ziemskiej. Tym niemniej, w wymiarze społecznym i psychologicznym odcisnęło swoje piętno. Tego dnia wszędzie w gminie i powiecie mówiło się tylko o tym. Żaden inny news nie był wstanie przebić informacji o wizycie oficerów Antykorupcyjnej Agencji Śledczej w Jelenicach. Protesty w Sejmie, wybryki partyjnych cwaniaków w spółkach zbrojeniowych, afery korupcyjne z udziałem byłych i obecnych ministrów, nawet goły tyłek znanego senatora na plaży! – wszystko to nie wytrzymywało konkurencji i schodziło na dalszy plan.
- Do kogo dzwonić? Z kim gadać? – przemknęło przez głowę Mleczki, kiedy odebrał przy śniadaniu pierwszy telefon z rewelacjami. Kolejne doniesienia potęgowały tylko pierwotne wrażenie i napędzały gonitwę myśli. Mleczko gotował się na samą myśl, że agenci tak po prostu weszli do urzędu gminy i zabrali dokumentację związaną z inwestycjami i komunalnym zasobem nieruchomościami. – Cholera! Dlaczego nie było ostrzeżenia? – zastanawiał się. – Rozumiem, że Lechu wypada z obiegu, bo przechodzi w stan spoczynku, ale co robi Romek, że przespał sprawę!? Przecież jedziemy na tym samym wózku. Te i inne rozważania nie przynosiły jednak odpowiedzi na zasadnicze pytanie. – Jechać do urzędu gminy, czy nie? - w końcu mam dzisiaj delegację do Poznania na okolicznościowy zjazd Związku Gmin Polskich. Mleczko ważył wszystkie „za” i „przeciw”. Po chwili zdecydował. – Jadę do Poznania. Samorządowiec, który nie ma sobie nic do zarzucenia, powinien robić swoje. Bez względu na okoliczności. Najlepiej będzie to przeczekać, wykonując służbowe obowiązki jak gdyby nigdy nic.
Już w drodze na zjazd Mleczko wykonał kilka telefonów do współpracowników. Skontaktował się również z zaprzyjaźnioną agencją PR-arową. Następnie poinstruował telefonicznie wiceburmistrza Czerwonkę, jak ratusz ma reagować na zainteresowanie ze strony mediów.
– Nic nie komentujemy. To sprawa prokuratury i agencji. Ze swej strony deklarujemy pełną współpracę z organami ścigania. Nigdy nie tolerowaliśmy najmniejszych przejawów nieuczciwości, nie mówiąc już o korupcji. Jesteśmy przekonani, że wszystko szybko zostanie wyjaśnione.
- Jasne, Tadek. A może dać to na stronę internetową, jako oficjalny komunikat gminy? – zaproponował Czerwonka.
– Tak, to dobry pomysł. Aha, i jeszcze jedno, roześlij ten komunikat do naszych radnych, niech wiedzą co mówić, i nie opowiadają dyrdymałów od siebie. A tak w ogóle to spokój! Nic się nie stało.
Mleczko zakończył rozmowę i wyłączył komórkę. Rozparł się wygodnie na tylnym siedzeniu służbowego samochodu. Poluzował krawat i zmrużył oczy. Rozmyślał. Nagle uświadomił sobie, że tuż obok siedzi przewodniczący rady gminy Mariusz Kręcicki. Wszakże razem mieli reprezentować Jelenice na zjeździe Związku Gmin Polskich. Do tej pory Kręcicki milczał, i Mleczko zupełnie zapomniał o jego obecności. Bierność Kręcickiego miała dwa powody. Nie chciał przeszkadzać Mleczce w prowadzeniu rozmów telefonicznych. To po pierwsze, a po drugie, przez cały ten czas wyobrażał sobie najróżniejsze scenariusze zakończenia całej tej afery, która wybuchła dziś rano w Jelenicach. – Czy wyjdziemy z tego obronną ręką? Jaki to będzie miało wpływ na decyzje wyborców na jesieni? Jak odwrócić uwagę mieszkańców od tego „smrodu”? – dumał przewodniczący. Rozwiązanie problemu jednak nie przychodziło. Wątpliwości mnożyły się. Popadał w coraz większe przygnębienie. W sukurs przyszedł Mleczko, zagadując do niego.
- Halo, nad czym tak główkujesz, Mariusz?
- Co, a tak, sorry. Zamyśliłem się – zreflektował się Kręcicki i dodał:
- Nie da się ukryć, Tadek. Ta dzisiejsza historia jest przybijająca. Zastanawiam się, czy z tego gówna wyjdziemy obronną ręką?
- Masz jakieś wątpliwości?! – spytał z oburzeniem w głosie Mleczko.
- Po pierwsze, to jestem tym wszystkim zaskoczony. A po drugie, wątpliwości nasuwają się same.
- Czyli jakie, Mariusz? Tylko bez tej ściemy dla maluczkich? Siedzimy w tym interesie od lat, i włos nam z głowy nie spadł – bagatelizował Mleczko.
– Zazdroszczę ci tej pewności siebie z domieszką arogancji władzy – pomyślał Kręcicki, lecz zachował to dla siebie, po czym zdobył się na polemikę.
- Zbierzmy fakty, Tadek.
- Proszę bardzo, Mariusz – odparł nonszalancko Mleczko.
- Od rana szaleją u nas agenci Antykorupcyjnej Agencji Śledczej. Ani ty, ani nikt inny z naszej paczki nie dostał żadnego sygnału, że to się wydarzy. A kiedyś wiedzieliśmy, co w trawie piszczy, zanim zapiszczało – tu Kręcicki spojrzał wymownie w oczy Mleczki, zawiesił na chwilę głos, po czym wyliczał dalej. - Trzy miesiące temu prokuratura w Radomsku wszczęła śledztwo w sprawie korupcji w jelenickim ratuszu, czyli w naszym ratuszu, Tadek! O czym też nie mieliśmy wcześniej pojęcia. Opozycja w radzie bezpardonowo patrzy nam na ręce, jak nigdy przedtem. Wojewoda uchylił nam więcej uchwał w ostatnim czasie, niż w ciągu trzech poprzednich kadencji. Mam mówić dalej…?
- Nie musisz, to są… fakty, jak je nazwałeś. Nie zaprzeczam – skwitował Mleczko i dodał pośpiesznie:
- Ale zapominasz o jednym.
- O czym? – zdziwił się Kręcicki.
- O tym, że te fakty, jak wszystko w otaczającej nas rzeczywistości, podlegają interpretacji, … inteerpreetaacjii, Mariusz! – I wiesz, co przy tej interpretacji jest ważne?
- Co?
- To, kto jej dokonuje, Mariusz – oznajmił Mleczko, uśmiechając się przy tym.
Następnie, aby nie pozostawić żadnych niedomówień, Mleczko zaczął opowiadać o parasolu ochronnym nad Jelenicami. Miał go roztaczać wszechmocny układ wzajemnych zależności i powiązań. Jego sercem i mózgiem była elitarna grupa wysoko postawionych polityków i dobrze sytuowanych biznesmenów z regionu. Grupa mająca wszędzie swoich ludzi. Począwszy od skarbówki, poprzez policję i prokuraturę, a na sądach kończąc. - Przynajmniej kilkakrotnie słyszałem już te rewelacje o parasolu ochronnym – zauważył w myślach Kręcicki. – A jeśli tym razem okaże się za krótki…?! Na zakończenie swojego wywodu Mleczko rzucił coś, co miało ostatecznie przekonać Kręcickiego do racji burmistrza. – Przed wyjazdem dzwoniłem na „czysty” numerek do Romka Sobczaka. I powiedział mi tylko jedno: „Olej to chłopie, są za krótcy na nas. To nie ich liga”.
Kręcicki tym razem nie podzielił się z rozmówcą swoimi wątpliwościami. Spasował. – Obyś Tadek nie mylił się, co do możliwości Romka. A arogancja nie przysłaniała ci oglądu sytuacji – spuentował w myślach Kręcicki.
(…)
koniec rozdziału 18.
CDN.
Luther Faun
Ten i poprzednie rozdziały dostępne na naszej stronie: www.tygodnikoko.pl
w zakładce POWIEŚĆ
Napisz komentarz
Komentarze