Rozdział 13
Dowód
Redaktor Tomasz Tymkowski zrelacjonował Marcinowi Belterowi to, o czym dowiedział się podczas ostatniego spotkania z Konradem. Na pytanie Beltera, czy Konrad dał mu coś na piśmie? - zapewnił, że nie. – Gadaliśmy chyba z dwie godziny. Konrad miał notatki, do których zerkał podczas rozmowy, ale mi ich nie udostępnił. Z resztą nawet o go to nie prosiłem. Wiesz jak jest? Tajemnica – dodał retorycznie Tymkowski.
Belter przez chwilę nic nie mówił, nie reagując na rewelacje Tymkowskiego. Zastanawiał się, które z tych informacji mogą i powinny ujrzeć światło dzienne. O jednym był przekonany. - Opinia publiczna ma prawo do tej wiedzy. Jakkolwiek by było, dotyczy to w końcu przedstawicieli władzy, którzy decydują o losach mieszkańców regionu i gminy. Pytanie tylko, kiedy będzie ten właściwy moment? - pomyślał Belter. Następnie upił łyk kawy, uśmiechnął się w myślach do siebie, i zaczął dopytywać Tymkowskiego o szczegóły.
- Kluczowa kwestia to przepływy finansowe. Jeżeli takie w ogóle były. Czy Konrad coś o tym wspominał?
- Podobno jest jakiś punkt zaczepienia. Chodzi o przelewy na zagraniczne rachunki. Ale nie chciał nic więcej powiedzieć. Sam rozumiesz, to nie jest proces, tylko czynności operacyjne. Trochę potrwa zanim sąd uchyli tajemnicę bankową – odrzekł Tymkowski.
- Tak. Hm, a w wypadku nieruchomości wiadomo jak zmieniały właściciela, zanim trafiły do „naszych kolegów”?
- Konrad analizuje to, ale to żmudna robota. Na razie ustalił to, co ci powiedziałem.
- Czyli na dziś wiemy, że działki należące do Sobczyka lub członków jego rodziny stały się w pewnym momencie własnością panów samorządowców z Radomska i Jelenic?
- Tak. I tu Konrad nie ma wątpliwości, że da się transakcje nabycia własności gruntów powiązać z decyzjami, jakie samorządowcy podejmowali na rzecz firm Sobczyka – zauważył Tymkowski i dodał. - Z tym, że niektóre z gruntów zaparkowano na podstawione osoby. Ale Konrad już je zidentyfikował.
- Tego fajnie się słucha, lecz czy prokurator, a potem sąd uznają te grunty za łapówkę, to już zupełnie inna sprawa – skomentował Belter.
- Ba. No pewnie, że tak, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Pełna zgoda – przytaknął Belter i rzucił pytająco: - Aha, mógłbyś mi powtórzyć treść tej podsłuchanej rozmowy. Konrad domyśla się o jaki przetarg mogło chodzić?
- Jeszcze nie poskładał tej układanki. A tak w ogóle to zasugerował, że może ty byś coś dopasował z jelenickiego podwórka.
- No dobra spróbuję, tylko powtórz mi jak to szło?
- Już zaraz… wiedziałem, że cię to zainteresuje i gdzieś to nawet sobie zapisałem… hm – Tymkowski wertował pospiesznie swój notes z zapiskami i po chwili odczytał ich fragment. – „Wyszliśmy i jesteśmy po rozmowie, tak tak ten przetarg trzeba tylko w papierach poprawić kilka rzeczy. Wszystko jest załatwione. Jest ok. Jeszcze muszę jechać do urzędu miejskiego.” – To jest ta rozmowa. Tak to - mniej, więcej – leciało - potwierdził Tymkowski.
- Ok, ale to może oznaczać wszystko. Dosłownie – zaśmiał się Belter.
- Może. To prawda – przyznał Tymkowski.
- A kiedy nagrano tę rozmowę?
- Jakoś tak po wakacjach w zeszłym roku… - zawahał się Tymkowski, po czym rzucił:
- Tak, na pewno. Konrad mówił o wrześniu 2017 roku.
- To już jakiś konkret – stwierdził Belter i zagadnął pytająco. – Jeszcze jedno, Tomek. Czy Konrad podał ci dane rozmówcy?
- Powiedział tylko, że to ktoś z branży budowlano-projektowej, ale nie związany z Sobczykiem. Wspominał w tym kontekście coś o Wrocławiu lub Krakowie. Dokładnie nie pamiętam.
- To wystarczy. Przynajmniej wiemy jakich przetargów szukać.
Tymkowski i Belter rozmawiali jeszcze bitą godzinę. Poruszali wiele spraw. Większość dotyczyła zakupu przez gminę działek w centrum Jelenic. Tymkowski słuchał Beltera z kamienną twarzą, ale i z niedowierzaniem, że takie rzeczy mogą się dziać na oczach wszystkich bez żadnej reakcji. – Wydanie pięciu milionów za grunt wart przeszło milion złotych mniej to zwyczajny skandal. To budzi przerażenie i politowanie! – podsumował z oburzeniem Tymkowski. Belter machnął tylko ręką, wyrażając dezaprobatę na to, co się dzieje w jelenickim samorządzie. Próbował zmusić się do jakiejś głębszej refleksji, lecz w jego ocenie nie miało to większego sensu. Zapadła chwila ciszy. Rozmówcy sięgnęli po filiżanki z kawą, aby ją wypełnić. Upili łyk, i drugi. Nagle Belter, trzymając wciąż uniesioną filiżankę, zwrócił się do Tymkowskiego z pytaniem. – Ale, czy gdzie indziej, w innych gminach czy powiatach, jest inaczej?
Redaktor zmrużył oczy, spojrzał surowo na Beltera, potem uśmiechnął się przyjaźnie do rozmówcy, i wyrzucił z siebie potok słów. Mówił o spryciarzach siedzących na samorządowych stołkach, i uprawiających za publiczną kasę grę pozorów.
Napisz komentarz
Komentarze