Zaraz po otwarciu obrad i stwierdzeniu quorum, radna Grażyna Ziółek zaproponowała, by przed przejściem do dalszej części sesji radni uczcili minutą ciszy pamięć ofiar nazizmu w związku z 75. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, do czego przychylił się prowadzący sesję.
Jak tu się nie zdenerwować?
Po przyjęciu protokołu z poprzedniej sesji, Starosta Powiatu Kozienickiego Andrzej Jung przedstawił sprawozdanie z działań Zarządu. Gdy przyszło do zadawania pytań, jako pierwszy głos zabrał radny Stanisław Orzechowski, który zaczął od uwagi:
Wysoki Zarząd ani słowem się nie zająknął na temat szpitala. A my mieliśmy Komisję i tam padł szereg ustaleń, że przypomnę tak hasłowo: odwykówka, powiększenie oddziału opiekuńczego, wniosek o dofinansowanie, tu padł bardzo ciekawy pomysł odnośnie pomocy Rady Miejskiej. No i powiem, że trochę jestem rozczarowany. Do tej pory mówiliśmy o tym światełku, i to światełko... nie wiem, czy ono jeszcze się świeci, czy nie?
To ostatnie było oczywiście aluzją do retoryki zastosowanej przez starostę, gdy przedstawiał sytuację szpitala podczas XV Sesji Rady Miejskiej w Kozienicach, której opis znajdziecie Państwo TUTAJ.
Starosta Andrzej Jung wyjaśnił, że choć nie poruszył tego tematu w sprawozdaniu, prowadzi działania za pośrednictwem monitów telefonicznych, na które jednak do tej pory nie uzyskał odpowiedzi. Nie usatysfakcjonowało to radnego, który zapytał:
Jak tu się nie zdenerwować? Słuchamy o tych telefonach, że zadzwoniłem, bo rata, bo to, bo tamto... Ludzie, na miłość boską, jest was dwóch najważniejszych w regionie powiatu. Jeden się nazywa Burmistrz Kozłowski, drugi Starosta Jung. I czy wy nie możecie zapanować nad sytuacją?
Wyraził również zaniepokojenie charakterem wystąpienia starosty podczas wspomnianej sesji Rady Miejskiej w Kozienicach oraz brakiem postępów we wspólnych pracach obu rad. Starosta Andrzej Jung odpierał te zarzuty, wskazując, że rozmawiał zarówno z burmistrzem, jak i przewodniczącym Rady Miejskiej, jako że to ten ostatni jest odpowiedzialny za organizację jej pracy, i na ten moment zrobił wszystko, co mógł.
- Co mogę zrobić więcej? - zapytał retorycznie starosta.
Radna Grażyna Ziółek poparła radnego Orzechowskiego, zwracając uwagę, że nie posiadając konkretnych informacji w kwestii „co dalej [ze szpitalem]?”, radni nie są w stanie odpowiadać na pytania, które kierowane są do nich ze strony społeczeństwa. Przewodniczący zadecydował o przełożeniu dalszej dyskusji na ten temat do punktu sprawy różne i informacje.
Moc życzeń i album rodzinny
Nie oznaczało to jednak, by emocje miały szybko opaść, wręcz przeciwnie. Głos zabrał bowiem radny Zbigniew Sitkowski, który zaczął zgoła niewinnie, posługując się przy tym rekwizytem w postaci najnowszego numery periodyku ”Nasz Powiat”:
Otrzymałem od kilkunastu mieszkańców naszego powiatu w ostatnich tygodniach... moc życzeń do przekazania panu staroście i zastępcy. Nie zabrałbym dzisiaj głosu, gdyby nie to, że w pewnym sensie potwierdzacie, że te życzenia wam się należą. A dlaczego? Pojawił się świeżutki numer „Naszego Powiatu”. Panie starosto... życzeń, które mam od mieszkańców, nie wypada mi nawet powtórzyć. Kiedy [mieszkańcy] chcą coś załatwić, okazuje się, że ani starosty, ani zastępcy nie ma w urzędzie. Panie starosto, jest tu [tu radny demonstruje odpowiednie strony] kilkanaście zdjęć, na których jesteście obaj. Na wszystkich uroczystościach, odbiorach, wręczeniach, przekazaniach i tak dalej. Dlaczego panowie jesteście obaj? Dlaczego jeden nie siedzi w urzędzie i nie obsługuje interesantów? Mi jest wstyd tego słuchać. Panie starosto, to nie mi pan odpowiada. Proszę odpowiedzieć tym mieszkańcom, którzy, jak to w cudzysłowie nazwałem, chcieli wam złożyć życzenia. Uciekacie od problemów z lokalną społecznością, czy pan bez pomocy zastępcy nie może się obejść, by podać komuś rękę czy otworzyć jakieś spotkanie? To jest naprawdę [tu radny ponownie unosi numer „Naszego Powiatu”] album rodzinny!
Przewodniczący starał się załagodzić sytuację, starosta zaś wyjaśniał, że żadne informacje z sekretariatu o oczekujących petentach do niego nie docierają, a fotografie wykonane zostały, gdy wracając z podpisania umowy w Urzędzie Wojewódzkim, gdzie obecni musieli być obaj panowie, starosta z zastępcą wzięli po drodze udział w opisywanych na łamach „Naszego Powiatu” uroczystościach.
Kolejne punkty obrad toczyły się dość gładko. Swoje sprawozdania przedstawiły Komisje Rady Powiatu Kozienickiego, jednogłośnie przyjęto Plan Pracy Rady Powiatu Kozienickiego na 2020 rok. Uchwały w sprawach w sprawie zmiany Wieloletniej Prognozy Finansowej powiatu kozienickiego na lata 2020 – 2032, wprowadzenia zmian w budżecie powiatu kozienickiego na 2020r., zatwierdzenia planów pracy stałych Komisji Rady Powiatu na 2020 rok, przyjęcia sprawozdania Starosty Kozienickiego z działalności Komisji Bezpieczeństwa i Porządku za 2019 rok oraz w sprawie należących do powiatu przystanków komunikacyjnych również przyjęte zostały bez perturbacji.
Znajdziemy się po drugiej stronie
Łatwo zgadnąć, że wszyscy – przy czym w niektórych dojrzewały z pewnością nie tylko retoryczne frazy, ale i emocje – czekali na przedostatni punkt sesji, tj. sprawy różne i informacje. Przewodniczący poprosił tu starostę o ustosunkowanie się do pytań, jakie padły na początku sesji.
Głos zabrał wicestarosta Józef Grzegorz Małaśnicki, który bardzo zdecydowanie odniósł się do zarzutów radnego Zbigniewa Sitkowskiego, które odebrał jako godzące w autorytet i honor jego osoby i urzędu.
Pan Sitkowski, powołując się na rzekomych mieszkańców, zarzucił nam [...], że nie przyjmujemy. Mam nadzieję, że pan Sitkowski jest na tyle dobrze przygotowany, że ma na piśmie te stwierdzenia. Ponieważ padło to publicznie, a jest to jednym z największych zarzutów, że wicestarosta nic nie pracuje, to myślę, panie Sitkowski, że znajdziemy się po drugiej stronie i mam nadzieję, że pan jest dobrze przygotowany. Czas, kiedy mówiono i obrażano ludzi, że „ulica mówi”, „miasto mówi” - skończył się. Ja na swój autorytet i na swój honor pracowałem wiele lat i nie pozwolę tu panu jedną wypowiedzią zniszczyć tego, bo oświadczam tu Państwu z pełną odpowiedzialnością, że nie zdarzyła się taka sytuacja, że jednej osoby nie przyjąłem, odmówiłem.
Wicestarosta omówił następnie wszystkie spotkania z zamieszczonych w „Naszym Powiecie” relacji, wyjaśniając okoliczności i przekonując o zasadności swojego i starosty w nich udziału. Żeby zaś nikt nie mógł żywić wątpliwości, jaką „drugą stronę” wcześniej miał na myśli, wspomniał dodatkowo, że nie wie jeszcze, czy będzie to kwestia sprawy z powództwa cywilnego, czy innej formy.
Starosta Andrzej Jung zadeklarował krótko, że w swojej pracy hołduje zasadzie służebności i że w związku z tym w stosownych godzinach jest zawsze dostępny do dyspozycji wszystkich interesantów.
Na ubitej ziemi
Radny Orzechowski zabrał w tym miejscu głos, by oświadczyć, że wzruszył go „ten słowotok”, wyrażając jednak jednocześnie obawę, że choć pytań ma przygotowanych wiele, to nie wie teraz, jakie będą konsekwencje ich zadania, a „nie chce na tę drugą stronę chodzić”.
Decydując się jednak na to ryzyko, radny zadał pytanie o postępy w przywołanej na początku sesji sprawie szpitala. Pytanie skierował do starosty, jego zastępcy i każdego z członków Zarządu, zapowiadając przy tym, że odpowiedzi na nie wyegzekwuje.
Coś musimy postanowić. I nie będziemy się tu straszyć, że za zadawanie niewygodnych pytań to my się gdzieś tam spotkamy. My się możemy spotkać wszędzie. Na korytarzu, na ubitej ziemi, w prokuraturze, w sądzie i tak dalej. Ten mój głos, to jest głos w dyskusji nad szpitalem.
- zaakcentował radny.
Jeśli będziecie Państwo oglądać w serwisie YouTube relację z tej sesji, uprzedzamy lojalnie: od tego momentu, mniej więcej pod koniec drugiej godziny jej trwania, do samego już końca, kolejne półtorej godziny z dużym hakiem to dyskusja nad kondycją szpitala oraz różnymi narracjami na temat przyczyn jego niedobrej (wedle jednej z narracji) lub fatalnej (wedle innej) finansowej kondycji. Ścierały się poglądy na temat tego, kto właściwie za służbę zdrowia odpowiada, kto jest winien obecnej sytuacji i kto powinien ją naprawiać. Starosta Andrzej Jung zdecydowanie wskazywał na rząd jak podmiot ustawowo odpowiedzialny za zdrowie obywateli i jednocześnie uchylający się od właściwego finansowania działalności jednostki, o której mowa.
Nie zgadzał się zdecydowanie z takim podejściem do sprawy radny Orzechowski, zapewniając, że jako osoba czytata i pisata, a nawet posiadająca telewizor, nie potrzebuje tego typu pouczeń, oczekuje natomiast konkretnych działań i decyzji, zamiast kolejnych nic nie wnoszących posiedzeń. Zaapelował również do przewodniczącego, jako moderatora dyskusji, by popchnął ją na bardziej konstruktywne tory, wreszcie zaś ocenił surowo, zwracając się do starosty:
Ten Zarząd jest najbardziej nieudolnym Zarządem w historii istnienia powiatu. Podajcie mnie do sądu za to, co powiedziałem. […] Nikt nie ma monopolu na mądrość, ale takich głupków robić z radnych, jak pan sobie pozwala, jak pański zastępca sobie pozwala? Nic z tego nie będzie. Pytanie pozostaje otwarte: co dalej?
Pozwólmy dyrektorowi pracować
Odpowiadając na powyższe dictum starosta zapewnił, że w przedmiotowej kwestii ciągle trwają stosowne działania:
Cały czas trwają prace, dyrektor pracuje, pozwólmy dyrektorowi ale dyskusja publiczna przy załatwianiu sprawy związanej z innymi nikomu nie służy...
My jesteśmy osobami publicznymi, co mamy do ukrycia?
- padło z sali, wobec czego starosta poprosił dyrektora szpitala, Romana Wysockiego, o zabranie głosu „jeśli nie jest to tajemnicą”.
Zanim to nastąpiło, radna Grażyna Ziółek wyraziła poparcie dla radnego Orzechowskiego oraz odniosła się negatywnie do postulatu, by o sprawach szpitala nie mówić publicznie, przy kamerach. Podkreśliła, że jako radna z Kozienic znajduje się w niekomfortowej sytuacji, ponieważ nie mając informacji, nie jest w stanie odpowiadać na kierowane do niej pytania mieszkańców zaniepokojonych o przyszłość szpitala.
Radna Małgorzata Bebelska z kolei, podobnie jak starosta, opowiedziała się za ograniczeniem dyskusji na forum publicznym i kredytem zaufania dla dyrektora szpitala:
Panu Dyrektorowi dajmy trochę czasu, żeby rzeczywiście mógł pracować, bo nagle, w ciągu miesiąca, dwóch, trzech – pewnych zmian się nie zrobi i ja wiem, że mija rok, sama byłam niecierpliwa w wielu przypadkach, ale musimy trochę cierpliwości okazać i o pewnych rzeczach przed kamerami, jeśli chodzi o sprawy finansowe, ekonomiczne, uzgodnień... nie powinno się rozmawiać. Powinniśmy o tym rozmawiać z dyrektorem przy pracy komisji, tam pytać o pewne rzeczy tak, aby mógł normalnie funkcjonować.
Dyrektor Roman Wysocki odpowiadał na przedstawione kwestie dość obszernie i konkretnie. Wskazywał na istniejące trudności z zatrudnieniem (od strony płac oraz samego znalezienia bądź zatrzymania w szpitalu wystarczającej liczby pracowników, informując, że na ten moment nawet głównej księgowej) oraz remontami trwającymi obecnie w szpitalu i tymi przewidzianymi, które zdezorganizują pracę oddziałów jeszcze bardziej, relacjonował też swoje działania na rzecz ratowania szpitala. Szczerze przyznał, że gdyby przed objęciem stanowiska miał pełną świadomość sytuacji, w jakiej się znajdzie, raczej by się na ten krok nie zdecydował.
Optymistycznym akcentem może być to, że wypracowano na koniec wspólne stanowisko w sprawie konkretnej propozycji zorganizowania spotkania z przedstawicielami Rady Miejskiej, które miałoby się odbyć zresztą w budynku urzędowania tej ostatniej. Czy spełni ono pokładane w nim nadzieję, a sprawy rusza naprzód, zamiast zapętlać się w cyklu nieustannego deklarowania dobrych chęci bez konkretów oraz meandrach retoryki i wzajemnych oskarżeń? Mamy nadzieję, że niedługo będziemy mogli poinformować Państwa o takim właśnie rozwoju wydarzeń. Nie wiemy jednak, w jakim zakresie będziemy mogli to zrobić, ponieważ wydaje się, że spotkanie będzie miało charakter roboczy i zamknięty.
AlKo
Napisz komentarz
Komentarze