Najczęstsze zestawienie to oczywiście “Wesołych świąt”. Potwierdza to zarówno tzw. życiowa praktyka, jak i Google, z 7 280 000 wyników dla tak zapisanej frazy. Życzenia niekontrowersyjne, bo przecież każdemu lepiej by zrobiło, gdyby był częściej wesoły, niż ponury, prawda? Imperatyw “wesołości” odpowiada także tym, dla których święta to biznes, bo ten przecież kręci się najlepiej, gdy klient jest odprężony i beztroski. Czyżby zatem wszyscy wygrywali?
Niestety, beztroska jest chyba ostatnim, czego wypada sobie dziś życzyć. Dobiegający końca rok przejdzie do historii jako ten, w którym za sprawą agresji Federacji Rosyjskiej w środku Europy rozpoczęła się największa od czasu II wojny światowej rzeź, której ofiary liczymy w tym momencie w dziesiątkach tysięcy okaleczonych i zabitych, gdy jednocześnie intensywność walk i rosyjskich ataków terrorystycznych na ludność cywilną wciąż się zwiększa, a do wyruszenia na front przygotowywane są kolejne setki tysięcy. W numerze 5/2022, pierwszym po inwazji, na pierwszej stronie zamieściliśmy artykuł zatytułowany CZAS PRÓBY. Opisywaliśmy w nim wysiłki mieszkańców i samorządów naszego regionu na rzecz pomocy ofiarom wojny, tym pozostającym na terenach objętych działaniami wojennymi i uchodźcom. Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że bezsilność wobec ogromu zbrodni, które miały zostać wkrótce ujawnione, każe nam miesiąc później zrezygnować z artykułu na pierwszej stronie na rzecz czarnej planszy z mówiącymi wszystko nazwami: BUCZA - IRPIEŃ - MARIUPOL…
Czy oznacza to, że solidaryzując się z milionami Ukraińców borykających się w tym momencie z życiem bez bieżącej wody, ogrzewania i prądu, pod wrogą okupacją lub szukających sobie miejsca w krajach, do których musieli uciekać, porzucając własne domy, powinniśmy przybierać minę ponurą i zgrzytać gniewnie zębami? Nie. Jako społeczeństwo nie zawiedliśmy w godzinie próby, mobilizując się w tempie godnym podziwu i pomagając — w większości przypadków — mądrze i planowo. Co jednak, gdy opadnie pierwsze podniecenie, gdy w morzu potrzeb nasza pomoc okazuje się kroplą, a czasem i sami goście z Ukrainy nie spełniają naszych — jakby to kuriozalnie nie zabrzmiało — oczekiwań? Niektórych z nich zaprosicie Państwo zapewne do wigilijnego stołu we własnych domach, niektózy z Was spotkają się z nimi podczas różnych okołoświątecznych imprez, których na pewno nie zabraknie.
To raczej nie będą „ich” święta — w Ukrainie przeważa przecież prawosławie, na Boże Narodzenie czekać będą do stycznia — ale jednocześnie będą to pierwsze święta z nami. Nie zawiedliśmy wiosną — nie zawiedźmy i teraz. Pamiętajmy, że od świąt “wesołych” ważniejsze jest to, by były one spędzone razem, by wyrażały — niezależnie do religijnego kontekstu lub jego braku — coś ważnego, ludzkiego. Potrzebę dzielenia się, bezinteresownego i szczerego, by były okresem, gdy mamy wreszcie czas nie tylko nadrobić porzucony serial, ale też porozmawiać tak, jak zwykle rozmawiać nie mamy czasu. W gronie rodzinnym, z przyjaciółmi, wreszcie z tym człowiekiem, który już całkiem nieźle mówi po polsku, ale w sumie jakoś tak wyszło, że jeszcze nie rozmawialiście o niczym naprawdę ważnym… jeśli będzie wesoło, to super. Jeśli nie — cóż, zasmucić się wspólnie też jest rzeczą ludzką. Nieludzko robi się dopiero wtedy, gdy wesołość czy smutek przeżywać musimy w samotności.
Zatem.... może życzliwość, święta pełne życzliwości? To na pewno przyda się wszystkim. Życzliwość rozumiana nie tylko jako okazywanie sympatii tym, których lubimy i z którymi się zgadzamy, ale też jako wyjście naprzeciw temu człowiekowi, który myśli inaczej niż my, powiedział (dziś częściej: napisał) nam coś niemiłego lub ogólnie godnego potępienia, psuje atmosferę, głupio myśli, głupio gada… Kto wie, może jego tok myślenia, gdy spróbujemy go zrozumieć, zamiast z miejsca wyśmiać czy zgromić, okaże się mieć jakiś sens, wynikać nie ze złej woli, ale np. z niedoinformowania, oddziaływania środowiska, przebywania w „bańce informacyjnej”? Albo nawet — o zgrozo — ten ktoś może mieć czasem… rację? Tak, życzliwość pozwala rozważać na poważnie nawet tak nieprawdopodobny scenariusz.
Z wielkim upodobaniem i na wielu platformach spieramy się dziś o kwestie polityczne, ekonomiczne, religijne, obyczajowe, czasem kpinami i wyrazem potępienia starając się zagłuszyć własny lęk wobec zjawisk, które go w nas rozbudzają: wojna, pandemia, inflacja… Może więc powinniśmy życzyć sobie świąt pełnych odwagi? Nie brawury czy porywu uniesienia, nie desperackiego „a co mi tam, będzie co będzie!”. Tej prawdziwej odwagi, potrzebnej do stawiania czoła wszystkiemu, co świat przeciw nam rzuci, która promieniuje spokojnym ciepłem i jest jak ogień, który nie spala, ale ogrzewa całą rodzinę, krąg znajomych, sąsiadów, współpracowników i przyjaciół.
Takiego płomienia spokoju, odwagi, życzliwości i otwartości życzymy sobie i wszystkim Państwu, naszym Czytelnikom z rodzinami. Pokazaliście kim jesteście w godzinie próby, niejednej zresztą. W Nowy Rok wkroczymy z całym bagażem bglobalnych i osobistych problemów i niepewnością, czy uda się je rozwiązać. Ważne zatem tym bardziej, by towarzyszyło nam wewnątrz coś, co pozwoli rozważać je z właściwej perspektywy. Jeszcze raz zatem: spokoju, odwagi, życzliwości i otwartości.
Oraz zdrowia, bo bez niego ani rusz.
Napisz komentarz
Komentarze