Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 21 września 2024 05:20
Przeczytaj!
Reklama

A JEDNAK DA SIĘ I W KOZIENICACH!

W poprzednim numerze opublikowaliśmy wywiad z Łukaszem, autorem bloga Nieanonimowy Alkoholik, który był zapowiedzią spotkania z nim i jego przyjacielem Michałem, jakie odbyło się 29 lipca w kozienickiej kawiarni Kulturalna. Oto relacja z tego spotkania, okiem uczestnika i współorganizatora.
A JEDNAK DA SIĘ I W KOZIENICACH!

„Takiego spotkania w Kozienicach zorganizować się nie da. Nikt nie przyjdzie, bo nikt nie będzie chciał być tu widziany. Może w większym mieście…” - takie sygnały docierały do nas przed spotkaniem z Michałem i Łukaszem, którego tematem miał być alkoholizm i wychodzenie z niego, takie też mieliśmy wątpliwości. Daliśmy im zresztą chyba wyraz aż nazbyt wyraźnie: widzieliśmy zdziwienie Łukasza, gdy wszedł do kawiarni i zobaczył, że dla uczestników spotkania przeznaczyliśmy zaledwie trzy stoliki oddzielone od reszty sali parawanami. Szybko przesunęliśmy je, by zrobić trochę więcej miejsca. Nim wybiła godzina spotkania jasne było, że operację trzeba powtórzyć i zaanektować musimy całe skrzydło kawiarni, ponieważ osób zainteresowanych zjawiło się tak wiele - i nie byli to bynajmniej tylko członkowie rodziny i znajomi. Nikt zresztą nie pytał, co konkretnie przywiodło daną osobę. Niektórzy mieli to później częściowo zdradzić w sekcji poświęconej pytaniom, inni być może opowiedzili o sobie bezpośrednio chłopakom. Grunt, że gdy gospodarz miejsca, Edmund Kordas, witał obecnych, na słowa Łukasza i Michała czekało całkiem spore grono.

 

JEDNAK I W KOZIENICACH SIĘ DA

 

A zadanie stało przed nimi trudne. Dwóch zwykłych (czy na pewno?) facetów w wieku produkcyjnym ma, wobec tak wielu par oczu i uszu, opowiedzieć o alkoholizmie. Nie o jakimś tam teoretycznym i abstrakcyjnym. Przeciwnie. Mieli mówić o alkoholizmie jak najbardziej praktycznym i konkretnym, bo własnym. A przede wszystkim: o tym, że można z niego wyjść i jak można to zrobić. Łukasz ma już pewną wprawę w opowiadaniu o swoim alkoholizmie i drodze wyjaścia z niego, ponieważ nie pijąc już rok, opisuje swoją historię i obserwacje na blogu Nieanonimowy Alkoholik (www.facebook.com/nieanonimowy). Michał chyba jeszcze nie miał okazji dzielić się swoimi w taki sposób, zresztą czym innym jest pośrednictwo internetu, a czym innym żywy kontakt z człowiekiem siedzącym przed nami. W każdym razie widać było, że duża frekwencja bardzo chlopaków podbudowała. Pierwsze zwycięstwo: jednak i w Kozienicach się da!

 

DLACZEGO TU JESTEŚMY?

 

No właśnie, dlaczego? Dlaczego dwóch 36-latków, którym powiodło się zarówno na ścieżkach kariery zawodowej, jak i w życiu rodzinnym, zasiada przed ludźmi, żeby przyznać się im do czegoś, z czego nikt raczej nie jest dumny?

- Jestem tutaj po to, aby pokazać wszystkim, że alkoholik to jest normalny człowiek, że to jest choroba jak każda inna. Ja akurat byłem alkoholikiem wysokofunkcjonującym, więc choc większość z moich znajomych widziała, że lubię się napić, to nie podejrzewali, że jestem alkoholikiem. Gdy zacząłem się odkrywać, to było wielkie zdziwienie. Dlatego chcemy tak naprawdę uświadamiać ludzi, że picie regularne od bycia alkoholikiem dzieli naprawdę cienka granica i nigdy nie wiesz, kiedy ją przekroczysz. [...] To , w jakim jestem momencie życia, przez co przeszedłem - otarcie się o śmierć, uświadomienie sobie, że jestem alkoholikiem - sprawiło, że chcę zrobić coś więcej. Właśnie po to tutaj jestem. Żeby dawać coś od siebie, żeby moja historia mogła być dla kogoś inspiracją i przestrogą. - wyjaśniał Łukasz.

Sytuację, gdy ktoś „wpada w alkoholizm” kojarzymy często z jakimś nieszczęściem. Przyjmujemy za zarozumiałe, że gdy komuś w życiu się nie powiedzie, gdy przysłowiowo „straci wszystko” - może to doprowadzić go do nieumiarkowanego sięgania po alkohol. Michał opowiedział inną historię. W jego wypadku początkiem tego, co z czasem przerodziło się w alkoholizm, była nie porażka, lecz sukces. Od 2017 Michał pracował w stolicy na stanowiskach kierowniczych. Okazało się, że z kierowaniem zespołem ponad 30 osób wiąże się nieustający stres. Jedni radzą sobie z nim lepiej, inni gorzej. Gdy przyjaciel doradził antystresową terapię, a Michał zdecydował się z rady skorzystać, ku swojemu zaskoczeniu dowiedział się, że jego nieuświadomionym sposobem radzenia sobie ze stresem stało się zapijanie go, a ta zła metoda radzenia sobie z emocjami przerodziła się z czasem w nałóg.

Obaj prelegenci starali się podkreślić, że początkiem problemów nie jest nigdy sam alkohol, a potrzeba jego nieumiarkowanego spożywania nie bierze się znikąd, ale wynika z nierozwiązanych problemów emocjonalnych, dlatego ilość spożywanego alkoholu nie jest sama w sobie wyznacznikiem powagi problemu. O wiele istotniejsza jest funkcja, jaką alkohol spełnia w życiu danej osoby i to, w jakim stopniu pomaga jej (rzecz jasna - pozornie i przy ogromnym ukrytym koszcie) funkcjonować na co dzień. Niestety, środowisko w jakim żyjemy, zwłaszcza w naszym kraju, z jego specyficzna „kulturą” załatwiania każdej sprawy przy alkoholu lub przy pomocy alkoholu (osławione „Za 50 złotych nie załatwisz nic. Kup za to flaszkę - za flaszkę załatwisz wszystko”), wybitnie sprzyja wpychaniu podatnych osób w sidła nałogu, ze względu na nie tylko powszechną akceptację picia przy każdej okazji, ale też podejrzliwość i brak zrozumienia, z jakimi Polacy podchodzą do osób, które alkoholu spożywać nie chcą.

Łukasz zaznaczył, że choć byłby w stanie określić, kiedy zaczął się uzależniać, to nie widzi potrzeby, by poświęcać temu zbyt wiele uwagi, ponieważ najważniejsze jest co innego: że można, naprawdę można z tego wyjść. A to jest prawda, o której trzeba wciąż przypominać, gdy wokół mamy wciąż do czynienia z jednej strony z bagatelizowaniem picia, a z drugiej z demonizowaniem samego nałogu i osób uzależnionych. Człowiek najpierw przekonywany jest, że „przecież wszystko jest dla ludzi”, więc wypić to nic złego, a następnie, gdy wsiąknie już w alkohol, a alkohol w niego - że „kto ma pić, ten będzie pił”, a rzucenie picie jest czynem niemal niemożliwym, heroicznym, dostępnym jedynie dla wybranych. Mądrości ludowe mamy różne, o różnej wartości - szkoda, że akurat te dotyczące alkoholu są na ogół wyjątkowo głupie. Na szczęście trafiają się tacy jak Michał i Łukasz, którzy mówią: „Sprawdziliśmy, jest inaczej. Naprawdę można z tego wyjść”.


NO WIĘC JAK Z TEGO WYJŚĆ?

 

Punkt pierwszy według chłopaków: przyznaj się przed samym sobą. Sterotyp alkoholika-obdartusa proszącego o drobne pod sklepem jest dla większości faktycznych alkoholików bardzo wygodny, ponieważ nawet podejrzewając u siebie problem, mogą oni porównać się taka postacią i powiedzieć sobie: no nie, ja to zupełnie co innego. Michał tymczasem podkreśla raz jeszcze: nie jest najważniejsze ile się pije. Nie jest najważniejsze jak często. Nieważne nawet, czy inni już widzą problem. Ważna jest rola, jaką ta trucizna odgrywa w życiu człowieka, bo to właśnie jest sfera, którą trzeba zmienić. Uczciwość wobec samego siebie jest zatem pierwszym krokiem. Być może nawet najważniejszym - ale na pewno nie wystarczającym. Łukasz zapewnił bowiem, że nawet gdy już wiedział i przyznawał, że jest alkoholikiem, wcale nie wyzwoliło go to magicznie z uzależnienia. Wiedział, że pije - nie wiedział, jak przestać. Alkohol nie kolidował mu z pracą, weekendowy system picia sprawdzał się na ogół znakomicie, choć zdarzały się wpadki. Istotą problemu było jednak, według Łukasza, planowanie i kłamanie oraz zapijanie emocji.

Planowanie, czyli myślenie o piciu alkoholu i organizowanie sobie życia tak, by było w nim na picie jak najwięcej miejsca, jest jednym z najpoważniejszych znaków ostrzegawczych, należy do modus operandi alkoholika. A ponieważ wstyd przyznawać się, że motywacją do takiego a nie innego planowania, dobierania sobie takiego a nie innego towarzystwa, jest znalezienie w nim miejsca na alkohol, alkoholik związany z innymi osobami nieuchronnie zaczyna je okłamywać. Wstyd z tym związany staje się kolejną emocją zbyt trudną do opanowania, uczuciem, które trzeba zapić, alkoholik tkwi zatem w błędnym kole.

Czy wyjście z niego samodzielnie jest możliwe? Na pewno tak, skoro niektórym się udaje. Czy upieranie się przy samodzielności jest tu zatem dobrym pomysłem? Raczej nie. Obaj panowie zgodnie opowiadali o tym, jak ogromną pozytwną rolę odegrała u nich terapia. Terapia, podczas której może być tak, że więcej niż o samym alkoholu mówi się o emocjach. Terapia, czyli rozmowa, podczas której człowiek nie jest sam, a wszystko, co jest mówione, zorientowane jest na to, by mu pomóc. Oprócz tego wiele ciepłych słów padło ze strony Łukasza na temat wspólnoty AA. Wejście do niej, a przyjmują każdego bez pytania, pod warunkiem poszanowania prostych zasad, poznanie ludzi borykających się z tym samym problemem, dla wielu osób staje się początkiem.. no bo cóż, nowego życia. Tego lepszego, bardziej produktywnego, w którym wreszcie mamy czas dla rodziny i dla siebie, gdy wreszcie okazuje się, że można popracować nad własnym rozwojem, zacząć spełniać marzenia. Był podczas spotkania moment, gdy z ust Łukasza padło „Cieszę się, że jestem alkoholikiem”. Stwierdzenie wręcz szokujące - ale Łukaszowi chodziło o radość z tego, że jest alkoholikiem świadomym i że może wypowiedzieć takie zdanie publicznie, ponieważ ruszył z miejsca. I dopiero gdy ruszył, był w stanie ocenić, jakie straty w swoim pijanym życiu ponosił. „Teraz wiem, jak dużo alkohol mi zabierał” - podsumował Łukasz.

 

KRAJ, W KTÓRYM NIEPICIE JEST WIĘKSZYM WSTYDEM, NIŻ PICIE 
 

Podczas spotkania padło jeszcze wiele ciekawych spostrzeżeń i opowiedzianych zostało wiele bolesnych, osobistych historii. Nie przytaczamy ich tutaj, całości wykładu (prawie 2 godziny materiału) posłuchać można będzie wkrótce na kanale youtube kawiarni Kulturalna, tam znajdziecie je przedstawione tak, jak chcieli Łukasz i Michał. Bardzo ważne wydaje się jednak wspomnienie o jednej z plansz towarzyszącej wykładowi prezentacji - jej treść stanowi śródtytuł tej sekcji. To jest to, na co wszyscy mamy wpływ, co możemy zmienić. Panowie zauważyli zresztą, że to już się na szczęście zmienia, że od beztroskiego podejścia do alkoholu z czasów naszych babek przeszliśmy do powszechnego uznawania alkoholizmu za problem, by następnie, w pokoleniu najmłodszych dziś dorosłych, iść powoli w kierunku sytuacji, gdy to picie alkoholu, a nie jego niepicie stanie się obciachem i gdy to od pijących, a nie niepijących, otoczenie oczekiwało będzie wyjaśnień. Oby te czasy nastały jak najszybciej. Tymczasem - ugryźmy się w język, nim powiemy do kogoś „no co, ze mną się nie napijesz?” albo damy mu do zrozumienia, że jego niepicie jest w jakiejkolwiek sytuacji nie na miejscu. Nie na miejscu jest zawsze nasze nagabywanie, nigdy odwrotnie. Pomyślmy, czy na pewno jest tak, że na każdej uroczystości niezbędny jest alkohol, czy na serio trzeba uświetnić każde urodziny, chrzest i stypę laniem do kieliszków trucizny. A wtedy, być może, z upływem lat, widmo kraju z 800 000 alkoholików i 3 milionami nadużywających stanie się złym wspomnieniem - i wtedy wszyscy zobaczymy, jak wiele alkohol nam zabierał.


 


 


 

AlKo


 


 

Spotkanie odbyło się w ramach zadania  sfinansowanego ze środków własnych Gminy Kozienice z zakresu zdrowia publicznego objętego Gminnym Programem Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii na rok 2024.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: Zdzisław S.Treść komentarza: Czy możecie wydrukować dokładną recepturę okowity z buraków. Jestem zainteresowany starymi smakami , chciałbym odtworzyć taką wódkę . Mogła by być atrakcją Kozienic jako np. Rychtterówka . Pozdrowienia dla pana Marka i całej Redakcji .Czekam na przepis w następnym numerze .Data dodania komentarza: 15.05.2024, 12:58Źródło komentarza: OKO 9/515Autor komentarza: EmerytkaTreść komentarza: Radni Pionek słusznie obniżyli burmistrzowi Kowalczykowi wynagrodzenie ponieważ niszczyl miasto i dalej to robi. Wystarczy przejechać się po mieście i zobaczyc- dziurawe ulice, miasto brudne, alejka przy ul.JPII w parku trzy lata i beznadziejna i na Błoniach dwa lata i już dziury, wydawał pieniądze podatników na rzeczy zbędne a ważne sprawy ominął, nadzatrudnienie w urzędzie miasta, umarzał podatki koleżkom a od mieszkancow chciał jak najwiekszych podwyżek. Po prostu zniszczył nas mieszkańców i już dawno należało mu obniżyć wynagrodzenie a nie dopiero teraz. Gdyby miał odrobinę honoru to sam powinien odejść. Ale takie osoby nie mają go za grosz tylko dalej są pasożytami. BRAWO RADNI!!!!!!Data dodania komentarza: 9.02.2024, 01:43Źródło komentarza: OKO 3/509Autor komentarza: E leTreść komentarza: Bedzie mi milo wrocic do tego miejsca. Fajna atmosfera i sympatyczni ludzie. Vi aspettiamo domani alle 18. Non mancate! Up the Golden HandData dodania komentarza: 10.11.2023, 11:27Źródło komentarza: GOLDEN HAND: CHCIAŁEM, ŻEBY BYŁY REFRENYAutor komentarza: WojtekTreść komentarza: Przeczytałem, Bardzo ciekawa polecam. Ewelino GratulacjeData dodania komentarza: 9.11.2023, 20:41Źródło komentarza: „To są również moje rodzinne strony” – wywiad z Eweliną MatuszkiewiczAutor komentarza: MfooyarekTreść komentarza: Cudów nie ma. Zaklinanie rzeczywistości niczego nie daje - otóż się nie udaje.Data dodania komentarza: 13.09.2023, 14:50Źródło komentarza: SP ZZOZ KOZIENICE: JAKIM CUDEM TO SIĘ UDAJE?Autor komentarza: słuchaczTreść komentarza: słuchałem, szkoda ze nie ma radiaData dodania komentarza: 25.08.2023, 20:48Źródło komentarza: Jedna rzecz jest stała...
Reklama
Reklama