Janusz Marchlewski, Prezes Społecznej Straży Rybackiej w Kozienicach mówi, że pierwsze sygnały o tym że na zbiornikach dzieje się coś dziwnego i niepokojącego otrzymał od wędkarzy w kwietniu.
Informację zweryfikowaliśmy i potwierdziliśmy. Zaobserwowaliśmy na jeziorze kozienickim martwe ryby znacznych rozmiarów takie jak amury, sandacze, szczupaki, jazie. Część ryb próbowała się otrząsnąć, co świadczy o tym, że kłusownik nie przebiera w środkach.
Spotykamy się w poniedziałek o 20:00 nad jeziorem w Kozienicach. Na miejsce przejeżdżają członkowie Społecznej Straży Rybackiej i policjanci w cywilu. Ruszamy na rutynowy patrol. Zaczynają się pierwsze kontrole. Na razie jest wszystko w porządku. Wywiadowcy robią rozpoznanie wzdłuż linii brzegowej jeziora. Dostrzegamy kilku wędkarzy, którzy zachowują się bardzo niespokojnie, rozglądają się. Słyszę, że na pewno nie mają opłaconych kart wędkarskich. Rozpoczyna się ucieczka. Jeden uciekł, dwóch udaje się złapać przy udziale policji. Strzał w dziesiątkę. Mandaty po 200 zł.
Jednak to nie jest główny cel dzisiejszego patrolu. Rozdzielamy się na chwilę. Część patrolu jedzie nad Hamernię oraz na zbiornik w Opatkowicach, a kilka osób zostaje nad jeziorem. Sprawdzamy co się dzieje w nocy. Straż interesuje druga strona jeziora za amfiteatrem oraz teren wzdłuż ogródków działkowych.
Janusz Marchlewski mówi, że 3 tygodnie temu była zorganizowana akcja rozdawania ulotek dla działkowców.
Przekazaliśmy informacje dotyczące zwracania szczególnej uwagi na to, co się dzieje wzdłuż jeziora, prośby o informowanie o niepokojących zdarzeniach. Mamy pierwsze pozytywne sygnały, które są weryfikowane. Zgłoszenia dotyczą osoby wskazanej z imienia i nazwiska, która kłusuje metodą na tzw. banana oraz osób, które łowią nieprzepisowo na kilka wędek. Nawet na 4 czy 5. Kwestią czasu jest, kiedy kłusownicy wpadną na gorącym uczynku - włącznie z osobą, która zabija ryby prądem. Są dwa miejsca, które upodobała sobie ta osoba: jedno to linia brzegowa przy ogródkach działkowych, drugie to okolice amfiteatru.
Dochodzi północ. Nad jeziorem cisza. Nic niepokojącego się nie dzieje. Kończymy patrol, wycofujemy się. Strażnicy mówią, że w tym tygodniu planowane są jeszcze 2-3 patrole.
Będziemy nad zbiornikami do skutku. Obecnie przeprowadzamy kilka kontroli w tygodniu o różnych porach dnia.
Bardzo duże wsparcie mamy ze strony pracowników KCRiS oraz policji. Wiemy, że jest ochrona na ośrodku, wiemy, że są patrole policji. Współpracujemy i zgłaszamy sugestie, które miejsca warto patrolować i na co zwrócić uwagę.
Prezes Straży ma również niespodziankę dla kłusowników. Mówi, że nad Jeziorem Kozienickim zamontowanych jest kilka fotopułapek.
Są dobrze zamaskowane w różnych miejscach. Stanowi to dla nas i dla policji materiał dowodowy w przypadku łamania prawa. Sprawy poszły za daleko. Kolejne są nad Jeziorem Opatkowickim. Opatkowice są rzadko uczęszczane. Chcemy wyeliminować również z tamtego zbiornika kłusowników, którzy rozstawiają sznury i bawią się prądem. Ze względu na połączenie jezior, zarówno Jezioro Opatkowickie jak i Kozienickie są dla nas jednakowo ważne.
Problem kłusownictwa był i jest widoczny na terenie Gminy i Powiatu Kozienickiego. Członkowie Straży mówią w rozmowie, że jako Społeczna Straż Rybacka walczą z tym nielegalnym procederem…
...jednak w dużej mierze to nie my pilnujemy kłusowników, a oni nas. Patroli jak na nasze warunki jest sporo, ale koszty każdego wyjazdu w teren ponosimy sami. Nie narzekamy na brak środków, jednak aby być skutecznym, konieczna jest szybka łódź oraz samochód terenowy.
Prezes Janusz Marchlewski na koniec patrolu wystosował za pośrednictwem naszej gazety apel do mieszkańców, a szczególnie do wędkarzy, prosząc o zwrócenie szczególnej uwagi na to, co się dzieje nad zbiornikami i informowanie o niepokojących zdarzeniach.
(red.)
Napisz komentarz
Komentarze