Edmund Kordas, Tygodnik OKO: Powiedz nam, jak przeżyć święta wielkanocne, szczególnie teraz, w tej naszej sytuacji, tak żeby nie przytyć, żeby zdarzył się cud?
Kinga Zawodnik: Kurczę, to jest trudne pytanie! Jeśli ktoś by znał odpowiedź, jak wytrwać przez święta i nie przytyć, to od razu w trybie pilnym proszę do mnie pisać! Ja to chętnie przetestuję. Mój patent natomiast jest bardzo prosty: w okresie okołoświątecznym mam taki ogromny lęk wysokości, że nawet nie wchodzę na wagę! Nie wiem ile było przed, w trakcie i po, więc polecam! (śmiech).
E.K.: Ależ to jest dobra wymówka! “Mam lęk wysokości, więc nie wchodzę na wagę”. Powiem szczerze, że ten Twój śmiech, ekspresyjność przekazu… one są takie, że jak usłyszałem u nas w sklepie, bo my mieszkamy przecież po sąsiedzku, że jesteś gwiazdą i obejrzałem we wrześniu zeszłego roku program “Dieta czy cud?” - no, to było coś. Zanim jednak trafiłaś do tego programu, i możesz się teraz jako specjalistka wypowiadać na temat różnych diet, bo już ich parę przeszłaś…
K.Z.: Kilkanaście nawet, już druga seria programu jest teraz emitowana na antenie TVN Style.
E.K.: Wróćmy zatem do samych początków. Odkąd Cię pamiętam, szczupła nie byłaś...
K.Z.: Nie byłam i nie będę się z tym kryć, nie wstydzę się tego. Od dziecka zawsze byłam puszysta (śmiech), jakoś po prostu tak było. Wiadomo, że popełniłam też bardzo dużo błędów żywieniowych, nie odmawiałam sobie niczego. Zresztą wiadomo - jak się na wsi ograniczać… Jest jeszcze inna kwestia - z powodu tej swojej wagi i wyglądu nie miałam lekko w dzieciństwie. Byłam wielokrotnie wyśmiewana, obrażana. Natomiast dzięki rodzicom nauczyłam się akceptować siebie, miałam w nich ogromne wsparcie. No i chyba dzięki temu też jestem w tym miejscu, w którym teraz jestem.
E.K.: Później wyfrunęłaś już z Kozienic…
K.Z.: Tak, zdałam maturę, wyjechałam do Warszawy, od razu tam podjęłam naukę. Zaczęłam też powoli pracować.
E.K.: Ale to podstawowe pytanie, które na pewno się ciśnie na usta każdemu, to w jaki sposób znalazłaś się w programie „Dieta czy cud?” jako prowadząca?
K.Z.: No właśnie, tak naprawdę to ja sama nie wiem, jak się tam znalazłam (śmiech). Nie ukrywam, że ostatnie trzy lata były dla mnie bardzo ciężkie i nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę występować w telewizji! Dodatkowo, że mogłabym być dla kogoś motywacją, jakimś wzorem - a co dopiero, że poprowadzę swój własny program w TVN Style! To było nie do pomyślenia. Jak wiadomo, dużo rzeczy w naszym życiu dzieje się przez przypadek i tak też było w mojej sytuacji. Zostałam wypatrzona w moim miejscu pracy, czyli w aptece, przez profesjonalne oko mojej wspaniałej reżyser, Katarzyny Dudzińskiej. Zaprosiła mnie na rozmowę. Później spotkałam się też z producentem Krzysztofem Toruńskim, następnie zostałam zaproszona na rozmowę do stacji TVN… I tak zaczęła się moja przygoda.
E.K.: No i wszystkich ujęłaś tą swoją bezpośredniością!
K.Z.: Dostaję na swoich profilach społecznościowych bardzo dużo mega pozytywnych wiadomości od widzów! Piszą, że kochają mnie za naturalność, entuzjazm, za ten śmiech, sam uśmiech i w ogóle tę moją energię. Jest mi bardzo miło z tego powodu!
E.K.: Jesteś celebrytką?
K.Z.: Nie myślę takimi kategoriami. Jestem zwykłą prostą dziewczyną, Kingą Zawodnik, która walczy o siebie, spełnia marzenia, powoli dąży do celu. Tego się trzymam.
E.K.: Nie było Twoim marzeniem prowadzenie programu telewizyjnego, bycie gwiazdą telewizyjną, ale było jedno marzenie, które podobno spełniłeś już parę lat temu, takie osobiste, z wysoka…
K.Z.: Taaak, to była taka najbardziej szalona rzecz jaką zrobiłam w życiu. W 2015 roku, jak dobrze pamiętam w lipcu, skoczyłam ze spadochronem!
E.K.: Sama?
K.Z.: Z instruktorem, jak najbardziej. Mam filmik, zdjęcia...
E.K.: Spadochron, jak rozumiem, się otworzył?
K.Z.: (śmiech) Tak! Ale prawda jest taka, że jak już te wielkie drzwi w samolocie się uchyliły, to już nie zastanawiałam się, czy ten spadochron mi się otworzy, czy nie. Po prostu żyłam chwilą, czułam się tam taka wolna. Wirować w powietrzu, później patrzeć na wszystko z góry... no to jest niesamowite przeżycie. Zdecydowanie polecam każdemu.
E.K.: To był tylko jeden skok?
K.Z.: Na razie tylko jeden. Natomiast nie ukrywam, że jeśli zrzucę kilka...naście...dziesiąt kilogramów, to chciałabym jednak kontynuować skoki spadochronowe.
E.K.: Wróćmy do diet. Powiedz, czy któraś z tych, które do tej pory przetestowałaś, jest naprawdę dobra dla Ciebie czy w ogóle dla osób z nadwagą?
K.Z.: Prawda jest taka, że każda z diet, które stosowałam, zadziałała. Natomiast niestety efekt jojo jak bumerang ponownie gościł w moim ciele. To błędne koło tak się toczyło, toczyło i ciągle zamykało. Czy znalazłam idealną dietę? To jest trudne pytanie. Nadal jeszcze szukam właśnie tej jedynej, idealnej dla mnie, która sprawi że nie będzie chciało mi się jeść i będę traciła kilogramy. Jestem na dobrej drodze. Powoli, powoli, małymi kroczkami - i na pewno ten cel zostanie osiągnięty. Zaznaczam to zawsze i wszędzie oraz mówię o tym głośno - nie da się w krótkim czasie osiągnąć spektakularnych efektów. Dlatego też z tego miejsca pragnę zaapelować do wszystkich o cierpliwość i wyrozumiałość. Nie tylko dla mnie, ale dla wszystkich osób, które borykają się z nadwagą. Nic się nie dzieje ot tak. Wymaga to czasu, bo wagę musimy tracić stopniowo. Musi to też być bezpieczne dla naszego zdrowia.
E.K.: Czyli regularne jedzenie, odpowiednie posiłki ale również sport, ruch… Widziałem Cię na jodze, na sali baletowej, ale myślę, że najlepiej to Ci boks wychodzi..
K.Z.: Oj tak, bo tu miałam super trenerów, którzy mi w ogóle nie odpuścili. Myślałam, że pójdę tam, trochę poudaję, ale nie - to był najprawdziwszy trening. Mocno się wypociłam, kalorie spalone... Strasznie bałam się boksować trenera w brzuch, ale jakoś przeżył (śmiech). Pierwszy raz w życiu byłam na takich zajęciach i bardzo mi się podobały.
E.K.: Czy jakaś dziedzina sportu tak Ci przypadła do gustu, że zamierzasz ją dalej kontynuować?
K.Z.: Tak, jak najbardziej! Na pewno bardzo podoba mi się basen, aqua aerobik. Teraz wiadomo, mamy utrudniony dostęp do takich miejsc. Nie ukrywam że umiem pływać, unoszę się na wodzie (śmiech). Bardzo przypadło mi do gustu morsowanie z dziewczynami, to jest po prostu rewelacja.
K.Z.: Wracając do Twojej kariery - w tej chwili w TVN Style oglądamy już drugą serię programu “Dieta czy cud?”. Ile tych odcinków będzie, bo rozumiem że w obecnej sytuacji już nie kręcicie nowych?
K.Z.: Wszelkie zmiany ramówkowe podyktowane są pandemią koronawirusa. Na chwilę obecną mamy zaplanowanych 12 odcinków. Mam nadzieję, że niedługo sytuacja w Polsce się poprawi. Jestem dobrej myśli.
E.K.: A tak trochę od kuchni, jak to wygląda z Twojej perspektywy?
K.Z.: Tutaj mogę wyodrębnić dwa tematy, ponieważ tak jak wiadomo - każdy program telewizyjny rządzi się swoimi prawami. Tak samo “Dieta czy cud?” jest realizowana według scenariusza - mamy czołówkę, napisy, opinie ekspertów, zdjęcia końcowe itd.
Natomiast jeśli chodzi o mnie, to się bardzo cieszę, bo mam ogromną swobodę w programie. Idę na żywioł od samego początku do końca (śmiech). Jestem sobą i nikogo nie udaję. Wszystkie teksty są mojego autorstwa. Widzowie kochają program za właśnie tą naturalność. Wiem też, że jeszcze nie wszystko pokazałam. Stać mnie jeszcze na dużo dużo więcej! Jeszcze nieraz wszystkich zaskoczę. Będzie ogień!
E.K.: Czyli mamy rozumieć, że to będzie jakiś inny program, czy coś wydarzy się w ramach tego programu?
K.Z.: Nie mogę zdradzać wszystkiego, ale polecam śledzić mnie na profilach społecznościowych - na Instagramie, na Facebooku. Na bieżąco będę umieszczać wszystkie informacje. Jedno jest pewne - będzie się działo!
E.K.: Przypomnijmy: Twój program oglądamy w niedzielę…
K.Z.: ...o godzinie 11:00. Obecnie na antenie emitowane są premierowe odcinki, teraz z wyjątkiem tygodniowej przerwy ze względu na Święta Wielkanocne. W tym wyjątkowym czasie w TVN Style będzie można obejrzeć kilka ciekawych premierowych propozycji. My natomiast nie zwalniamy tempa i wracamy na ekrany 19 kwietnia. Zapraszam do oglądania nas w każdą niedzielę!
E.K.: Teraz tak już na poważnie - co dla Kingi Zawodnik jest najważniejsze w życiu?
K.Z.: Ojej… moje całe życie jest poważne (śmiech). Co dla Kingi Zawodnik jest ważne? Na pewno rodzina - stawiam ją zawsze na pierwszym miejscu. Jeżeli zdrowie nam wszystkim dopisuje i dogadujemy się, to jest dla mnie najistotniejsze. A drugą taką sprawą jest podejście do życia! Chcę dalej zarażać pozytywną energią i wywoływać uśmiech na ludzkich twarzach. To jest naprawdę miód na moje serce.
E.K.: Ja jestem w stanie to potwierdzić. Powoli zbliżamy się do końca naszej rozmowy - co chciałabyś powiedzieć naszym widzom, czytelnikom, słuchaczom...?
K.Z.: Drodzy Państwo, pragnę powiedzieć każdemu, że nieważne jest to ile razy upadamy. Istotne jest to, ile razy się podnosimy. Możemy nie dać sobie rady milion razy, ale za tym milion pierwszym wszystko może się zmienić. Poprawiamy koronę i zasuwamy dalej do przodu! Walczymy o siebie - mam nadzieję, że te słowa dotrą do każdego.
Natomiast z okazji zbliżającej się Wielkanocy życzę wszystkiego dobrego. Wiadomo, że te święta będą się różniły od tych z lat ubiegłych ze względu na sytuację w kraju. Natomiast mam nadzieję, że te wartości rodzinne zostaną zachowane i spędzimy ten czas w zaciszu domowym jak najlepiej. Wesołego Alleluja dla każdego!
E.K.: Czego i Tobie, i nam wszystkim życzymy. Do widzenia.
K.Z.: Dziękuję serdecznie i do zobaczenia!
Zachęcamy do śledzenia Kingi Zawodnik na jej profilach społecznościowych:
www.facebook.com/Kinga-Zawodnik-official-100716601597560
www.instagram.com/kinga_zawodnik_official/
Zachęcamy również do subskrypcji naszego reaktywowanego kanału YT TeleOko TV, na którym zamierzamy sukcesywnie zamieszczać nowe materiały, w tym przede wszystkim wywiady z ciekawymi ludźmi!
Napisz komentarz
Komentarze