Nie wiadomo co spłoszyło postument. Przebywający w pobliżu skwerku taksówkarze nie widzieli, kiedy rzeźba zeskoczyła z cokołu. Wspominali, że ok. 15:00-15:10 słyszeli metaliczne stukanie o chodnik. Podobnie mówią inni świadkowie.
– Najpierw było słychać takie miarowe cyk-cyk-cyk, a potem urywane cyk-cyk, cyk-cyk oraz odgłos hamowania – wspomina p. Stanisław, który robił zakupy w jednym z punktów sprzedaży detalicznej w pasie handlowym „pod filarami”. – Wybiegłem ze sklepu i zobaczyłem stojące przed pasami na światłach awaryjnych srebrne mondeo w kombi. Coś błyszczącego podskakiwało w kierunku parku – dodaje.
Powiatowy inspektorat weterynaryjny stwierdził, że nie zajmuje się ożywionymi rzeźbami, ale sprawę przekaże do dyspozycji Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie. Instytucja ta dysponuje przeszkolonym personelem w zakresie standardu SMH (Safe Monuments Hunting).
Figurę odnaleziono na terenie Ogródka Jordanowskiego. Jak okazało się, jelonek bawił się z dziećmi. Nawet dał się pogłaskać. Przeprowadziliśmy rozmowę z małym Adasiem.
– Podszedłem do jelonka i złapałem go za rogi.
– Nie bałeś się?
– Nie.
– Jaki był w dotyku?
– Nie miał futerka.
Około godziny 17:00 w ogródku znaleźli się konserwatorzy zabytków.
– Choć rzeźby są przyzwyczajone do ludzi, trzeba zachować dużą dozę ostrożności – powiedział Andrzej Polipko z WUOZ – Spłoszone potrafią narobić sporo szkód z racji ich twardości. Należy do nich podchodzić ostrożnie, a następnie szybko przenieść na cokół.
Figura wróciła na swoje miejsce o 17:30.
Napisz komentarz
Komentarze