Wernisaż wystawy otworzył dyrektor muzeum Krzysztof Reczek. Podziękował on autorom wystawy – Dorocie Pogodzińskiej i Aleksandrze Jarosz-Panek, które odpowiadały za warstwę merytoryczną wystawy, oraz Sławomirowi Zawadzkiemu, który zadbał o stronę wizualną przedsięwzięcia. Wyraził wdzięczność gościom z Instytutu Archeologii UW oraz duchownym, których parafie współpracowały z naukowcami.
Głos zabrała dr hab. Joanna Kalaga, która nie od dziś prowadzi badania na terenie opactwa benedyktyńskiego. Podkreśliła ona wyjątkowość architektoniczną obiektu. Wskazała też na interesującą perspektywę badań nad życiem codziennym klasztoru. Podczas krótkiej rozmowy z naszą redakcją stwierdziła:
– Problem jest zasadniczy – czy opactwo było zbudowane na terenie grodu Sieciecha, czy nie. Dotychczasowa nasza wiedza oparta na analizie źródeł pisanych jednoznacznie informuje nas o tym, że Sieciech przyczynił się do zbudowania opactwa na terenie swojego grodu. Natomiast wyniki badań archeologicznych, które były tu prowadzone w różnych punktach tego opactwa, w ciągu 30 ostatnich lat z przerwami, absolutnie wykluczają taką możliwość.
Nie ma śladu wałów obronnych […] My kopiemy w głąb od współczesnej powierzchni 3,5-4,0 m. Więc gdyby cokolwiek się zachowało, to na pewno jakieś ślady na wtórnych złożach znalazłyby się. Wobec tego pozostaje aktualne pytanie, gdzie się ten gród znajdował. Na terenie Sieciechowa nie ma takiego miejsca i takiej formy terenowej, która by nam przypominała gród. […] Grody wczesnośredniowieczne nie były zakładane w dolinach rzecznych, ponieważ było to niebezpieczne. Były zawsze zakładane na terenach podwyższonych, suchych.
Podstawą wystawy są ułożone tematycznie tablice. Najpierw przedstawiono na nich sylwetkę św. Benedykta. Następnie zarysowano dzieje Sieciechowa (w tym grodu) oraz instytucji kościelnych, ze szczególnym uwzględnieniem problemów architektonicznych. Ostatnie tablice odnoszą się do wykopalisk z lat 2012-2014. Całość kończy szczegółowa bibliografia. Tablice wymagają skupienia – zawierają dużo tekstu. Uzupełnione są o szereg zdjęć i ilustracji przedstawiających stare mapy, dokumenty, miedzioryty itp.
W gablotach umieszczono najciekawsze znaleziska pozyskane w wyniku prac archeologicznych. Są to głównie elementy ceramiki (np. główka fajki). Prócz tego wystawiono naczynia liturgiczne i inne przedmioty kultu. Znajduje się wśród nich XVII-wieczny kielich, który w połowie lat 90. został skradziony z klasztoru, a kilka lat temu udało się go odzyskać.
Kulisy tej sprawy przedstawił ks. Henryk Kowalczyk. Kradzież naczynia miała miejsce w 1994 r. W 2015 r. wystawiono je na aukcji w Nowym Jorku. Cena wywoławcza wynosiła zaledwie kilka tys. dolarów. Jedna z Polek, na stałe mieszkająca w USA, zwróciła uwagę na niecodzienny przedmiot. Skontaktowała się więc z instytucjami muzealnymi w Polsce. Tym sposobem ustalono pochodzenie przedmiotu. Dzięki współpracy polsko-amerykańskiej nie doszło do aukcji. Kielich trafił do Polski.
Naczynie zostało wykonane prawdopodobnie we Włoszech, a następnie (zapewne w Krakowie) skopiowane. Bliźniaczy przedmiot również został zrabowany w 1994 r., jednak udało się go odzyskać po 10 latach w Polsce. Na marginesie opowieści o odzyskaniu kielicha zawiązała się dyskusja. Głos w niej zajął Stefan Siek, który przypomniał o przenoszeniu naczyń liturgicznych w związku ze zmianami w organizacji kościelnej (wyłonienie się parafii w Opactwie na przełomie XIX i XX w. ).
Jedna z największych zagadek średniowiecznej Polski – tajemnica grodu Sieciecha – wciąż pozostaje nierozwiązana. Z każdymi kolejnymi wykopaliskami jesteśmy coraz bliżej jej rozwikłania. Potrzebne są na to tylko dobre chęci i fundusze.
Napisz komentarz
Komentarze