OKO: Na jakim etapie jest obecnie, w środę 18 listopada, Szlachetna Paczka?
Mateusz Mikulski: W tym momencie jesteśmy na etapie poszukiwania darczyńców dla rodzin, które włączyliśmy do projektu Szlachetnej Paczki. Osoby te za pośrednictwem wolontariuszy będą mogły dowiedzieć się, jakie dokładnie są potrzeby rodziny, by przygotować dla niej paczkę, która w możliwie najpełniejszy sposób je zaspokoi.
OKO: Od otwarcia bazy rodzin, która pozwala zapoznać się z ich historiami i wybrać osoby, które chcemy wspomóc, minęło kilka dni. Jak wyglądają postępy?
M.M.: Na ten moment zdeklarowanych darczyńców znalazło już 20 rodzin. Wciąż poszukujemy darczyńców dla dwóch rodzin z gminy Kozienice i trzech z gminy Głowaczów. Rodziny i darczyńcy, którzy je wybrali, kontaktują się już w tym momencie za pośrednictwem naszych wolontariuszy, bo na tym to polega. Wolontariusze pomagają, jeśli chodzi o przygotowanie i spersonalizowanie paczek, a także ich dostarczenie w wypadkach, gdzie chodzi o artykuły logistycznie nieco bardziej wymagające, jak np. węgiel. Tutaj bardzo życzliwa okazała się firma IVAX z Ryczywołu - dzięki ich dobrej woli jesteśmy już dogadani w zazwyczaj problematycznej kwestii dostarczenia opału osobom go potrzebującym. Darczyńcom Szlachetnej Paczki zaoferowali bardzo korzystne warunki w kwestii cen i dowozu, dzięki czemu za zaoszczędzone pieniądze będą mogli wesprzeć rodziny w jeszcze szerszym zakresie.
Organizacyjnie nie jest to wcale takie proste, jak się wydaje. Przypomnijmy, że zgodnie z obowiązującymi nas zasadami w tym momencie darczyńca nie zna danych osobowych rodziny, której pomaga. Nie może więc po prostu zamówić dostawy na konkretny adres, w dokonaniu całej tej operacji musi zatem pośredniczyć wolontariusz.
OKO: Macie nowych wolontariuszy. Ty jesteś weteranem, ale występujesz w nowej, odpowiedzialnej roli - powiedz, jak się to wszystko sprawdza?
M.M.: Mamy wspaniały skład wolontariuszy, którzy zostali solidnie przeszkoleni, wdrożeni i wprowadzeni. Na bieżąco prowadzimy wideorozmowy, jesteśmy cały czas w kontakcie telefonicznym i sms-owym. Jeżeli mają jakieś pytania, śmiało je do mnie kierują i to mnie bardzo cieszy, bo zawsze lepiej zapytać, niż potem próbować coś odkręcić. W tym momencie wiem już na pewno, że mam tu wspaniałych ludzi i współpraca układa nam się w tym roku po prostu rewelacyjnie.
OKO: Okres mamy taki, jaki mamy. Z jednej strony zatem wiele osób z powodu pandemii znalazło się pewnie w trudniejszej sytuacji niż zwykle, z drugiej natomiast - Wasze działania też zapewne zostały jakoś utrudnione?
M.M.: Oczywiście, były np. sytuacje że wolontariusz trafiał na kwarantannę i ktoś musiał go zastąpić. Bywało też, że ktoś z beneficjentów był w szpitalu bądź na kwarantannie i też nie było możliwości odwiedzenia takiej rodziny, dlatego niektóre sprawy były czasem wysłane do sprawdzenia niejako na ostatnią chwilę, bo po prostu wcześniej nie było możliwości, by się z tymi osobami spotkać i dopełnić formalności
OKO: Rozumiem. Teraz kwestia nie dla wszystkich może jasna: niektórzy darczyńcy organizują w swoim środowisku zbiórki, prawda? To zalecane i bezpieczne?
M.M.: Tak. Szlachetnej Paczki nie trzeba robić jednoosobowo, nie ma konieczności pokrywania samemu wszystkich kosztów. Jak najbardziej można robić w tym celu w swoim środowisku zbiórki. Dużo osób postępuje właśnie w ten sposób i ze swej strony serdecznie zachęcam do udziału w takich zbiórkach, bo im więcej darczyńców, tym łatwiej będzie zaspokoić potrzeby rodziny i nie nadszarpnie to tak bardzo naszego domowego budżetu.
Uczestnicząc w nich pamiętajmy jednak o rozwadze: bierzmy udział wtedy, gdy znamy osobę, która taką zbiórkę organizuje, gdy jest ona dla nas wiarygodna i wiemy, że możemy powierzyć jej pieniądze czy przekazać zakupione artykuły. Nie oszukujmy się - złodzieje są wszędzie i często wykorzystują dla swojej korzyści nawet akcje charytatywne. Na szczęście, według mojej wiedzy nie zdarzyło się dotąd, by ktoś naraził w ten sposób dobre imię Szlachetnej Paczki. Nie chciałbym bardzo, żeby taki precedens po raz pierwszy zdarzył się u nas w rejonie.
OKO: Szlachetna Paczka działa już w Kozienicach od jakiegoś czasu...
M.M.: Tak, akcja zaczęła się już bodajże 5 lat temu. Potem była roczna przerwa i w ubiegłym roku reaktywował ją Mariusz Wilczyński, który był wtedy liderem, a teraz jest koordynatorem regionalnym, więc mamy już drugą z rzędu edycję, ale czwartą ogólnie w Kozienicach.
OKO: No właśnie, czyli Wasza nazwa powinna być już rozpoznawalna. Czy tak jest? Jest kojarzona, wzbudza zaufanie tak jak np. WOŚP?
M.M.: Na pewno Szlachetna Paczka nie ma takiej rozpoznawalności jak akcje typu WOŚP, aczkolwiek widać, że świadomość kozieniczan zdecydowanie się zwiększyła w porównaniu do ostatniego roku. Coraz więcej osób wie, czym jest Szlachetna Paczka, jakie ma ideały, z czym się wiąże mądra pomoc. Jest nam więc coraz łatwiej docierać do lokalnej społeczności.
OKO: Finał Szlachetnej Paczki odbędzie się w dniach 12-13 grudnia, prawda?
M.M.: Tak, ale jeśli ktoś nie ma wtedy możliwości dojechać, to magazyn będzie czynny bodajże od godziny 17 do 21 już w piątek. Wolontariusze będą przygotowywali się do startu, robili dekoracje na sali, ale jeżeli ktoś ma potrzebę, to wtedy już można przywozić rzeczy. Chcemy po prostu wyjść ludziom naprzeciw i udostępnić im miejsce troszeczkę wcześniej, żeby w miarę możliwości nie robić w czasach pandemii zbyt dużego zbiegowiska.
OKO: Przedsiębiorcy pomagają?
M.M.: Jasne. Wiedzą o co chodzi i dużo osób reaguje bardzo pozytywnie. Firma Zibi będzie nam na przykład pomagała przy organizacji finału, dostarczając pojemniki, co umożliwi rozdawanie na wynos jedzenia, herbaty i kawy. Stowarzyszenie LGD zasponsorowało nam prezenty dla darczyńców. Była też taka sytuacja, że gdy jedna z rodzin zasygnalizowała, że potrzeba nowych szkieł do okularów i wolontariuszka zadzwoniła do optyka na Warszawskiej, ten powiedział, że jeżeli to jest dla dla Szlachetnej Paczki, to on bardzo chetnie zasponsoruje wymianę tych szkieł i po prostu nie weźmie pieniędzy. Marek Król także zaproponował nieodpłatną pomoc, gdy dowiedział się, że jedna z dziewczynek ma problemy z laptopem i nie ma jak się uczyć zdalnie, a rodziców nie stać naprawę. Jest coraz więcej takich właśnie osób, które może nie byłyby w stanie same zorganizować paczki, ale mogą pomóc różnymi usługami. Coraz więcej ludzi właśnie w taki sposób włącza się w akcję. Można powiedzieć, że wokół Szlachetnej Paczki tworzy się taka sieć dobra.
Tegoroczna kozienicka edycja Szlachetnej Paczki objęta jest honorowym patronatem Burmistrza Gminy Kozienice.
***
Normalne, godne życie
Tym razem złożyło się tak, że szczęśliwie udało nam się porozmawiać nie tylko wolontariuszami Szlachetnej Paczki, ale i z jej beneficjentami - państwem Pawłem i Krystyną* z jednej z podkozienickich miejscowości. Oboje są w wieku emerytalnym, przyczym pan Paweł jest osoba niepełnosprawną (po udarze).
OKO: Korzystacie Państwo z tej formy pomocy już po raz drugi, prawda? Wiedzieliście Państwo o istnieniu Szlachetnej Paczki wcześniej, czy dowiedzieliście się dopiero, gdy do Waszych drzwi zapukał wolontariusz?
P: Tak, po raz drugi.
K: Wiedzieliśmy wcześniej z telewizji, ale dopiero w zeszłym roku pani z MOPS-u za naszą zgodą zgłosiła nas do Szlachetnej Paczki, a potem właśnie MOPS nas wybrał i był naszym darczyńcą. MOPS i chyba jeszcze inne osoby z urzędów, chyba też ktoś z biblioteki…
OKO: Pierwszy kontakt z wolontariuszami - jakie pozostawił wrażenia?
P: Zdziwienie, że to tak szybko. I że w ogóle ktoś do nas przyszedł i zaproponował udział w czymś takim.
K: Zaskoczyło nas to. Zgłosiła nas ta pani z MOPSu i bardzo szybko pojawili się wolontariusze, porozmawialiśmy z nimi, wypytywali o nasze potrzeby. Bardzo sympatyczni ludzie, kontaktowi. Było widać, że naprawdę chcieli pomóc.
OKO: Udało się znaleźć darczyńców, odbył się finał i … warto było czekać, paczka była zadowalająca?
K: Bardziej niż zadowalająca. Byliśmy zaskoczeni, że aż tak duża była ta pomoc, bo naprawde była bardzo znacząca. Liczyliśmy na taką po prostu, jak to zawsze bywa, zwyczajową paczkę żywnościową, a tymczasem były to tak duże ilości, że mogliśmy spokojnie sobie przez parę miesięcy funkcjonować. Człowiek już się nie martwił, że “Wydam na leki, nie bedzie na na tamto”. Na kilka miesiecy nam zapewnili takie naprawdę normalne, godne życie. Jakość produktów też była bardzo dobra, nie było byle czego.
OKO: W tym roku nie ma już, jak rozumiemy takiego zaskoczenia - i czekamy?
P: Właściwie to było zaskoczenie, bo myśleliśmy, że można z tego skorzystać tylko jeden raz.
K: Rozmawiała z nami wolontariuszka, bardzo miła pani S. i wiemy już, że znalazł się dla nas darczyńca. Jesteśmy bardzo wdzięczni, czekamy spokojnie.
*imiona zmienione
Napisz komentarz
Komentarze