Zarówno w wielkich jak i całkiem małych miastach kobiety (i nie tylko) deklarują zdecydowany sprzeciw przeciwko zmianom w regulacjach dotyczących warunków dopuszczalności przerywania ciąży. Pierwsze informacje o planowanym proteście w tej sprawie pod kozienicką siedzibą PiS przy ul. Bohaterów Getta pojawiły się na stronie Kozienickie Dziewuchy i wskazywały na godzinę 18:00.
Nieco zamieszania wywołała udostępniona później grafika zapowiadająca protest o 19:00 pod kozienickim Urzędem Miejskim. Nie udało nam się przed całym wydarzeniem dotrzeć do nikogo, kto potrafiłby wyjaśnić, skąd wziął się ten drugi plakat, wiele osób wyrażało natomiast zdziwienie samym pomysłem, ponieważ o ile związek PiS z przedmiotem protestu jest oczywisty, o tyle koncepcja protestu pod Urzędem Miejskim nie każdego już przekonywała. Być może w efekcie tego właśnie niejakiego zamieszania całość rozegrała się niejako w trzech, wyraźnie różniących się charakterem aktach.
By nas szanowano
Na miejsce docieramy nieco przed 18:00. Jest spokojnie. Ludzi jeszcze niewielu, rozmawiają w grupach. Obok siedziby PiS radiowóz, nieco bliżej dwóch policjantów, jeden z nich (nieumundurowany) trzyma kamerę. Ludzie powoli się gromadzą, zachowując jednak odstępy, przypominają sobie nawzajem o dystansie społecznym i maseczkach. Nie chcą dawać pretekstu do interwencji.
Z radiowozu dobiega trzask, a potem dość słabo nagłośnione nagranie komunikatu dotyczącego zachowania się podczas pandemii. Na nikim nie robi to widocznego wrażenia. Nikt nikogo nie prowokuje, policja zachowuje dystans od zbierających się ludzi - i vice versa.
Korzystamy z okazji, by zebrać kilka opinii, pytamy obecnych czemu zdecydowali się spędzić niedzielny wieczór w ten właśnie sposób.
- My tu jesteśmy, proszę pana, tak jak wszystkie kobiety w całym kraju, by zaprotestować przeciwko tej głupiej ustawie. Chcemy mieć prawo do własnego zdania, własnych wyborów i tego, by nas szanowano. - mówi nam jedna z pań, kobieta w średnim wieku. Kilka młodszych głośno solidaryzuje się z jej zdaniem.
- Dlatego, że nie godzimy się z tym, co zostało ustanowione, bo to jest odbieranie nam prawa do decydowania o sobie. Nie rozumiem tego. Żyjemy w wolnym kraju, jestem wolnym człowiekiem i mam prawo do tego, żebym sama podjęła decyzję, a nie żeby ktoś mi ją narzucał z góry. - słyszymy od innej uczestniczki protestu.
Wbrew pozorom obecne są nie tylko panie. Jeden z mężczyzn wyjaśnia nam przyczyny swojej obecności na proteście następująco:
- Został zburzony konsensus, który trwał 27 lat i który pewnie nie wszystkich satysfakcjonował, ale z którym mogliśmy żyć. Przyszedłem zaprotestować przeciwko łamaniu kompromisów. Przyszedłem, żeby zaprotestować przeciwko skłócaniu społeczeństwa, przeciwko narzucaniu rodzinom heroizmu. Ja bardzo cenię ludzi, którzy wychowują dzieci z niepełnosprawnością, to jest heroiczna postawa - ale nikt nie ma prawa kogoś do heroizmu zmuszać, narzucać mu swoich przekonań.
Nie ma zgody
Ludzi gromadzi się coraz więcej i przyszedł wreszcie czas, by zmniejszyć dystans i faktycznie ruszyć pod siedzibę PiS. Policja nie przeszkadza w stawianiu zniczy i transparentów, protestujący z kolei w żaden sposób nie zaczepiają policji. Słychać szmer rozmów, od czasu do czasu odzywa się policyjny komunikat, nikt niczego nie skanduje - jeszcze.
Gdy znicze już płoną, a ludzie przyglądają im się stojąc półkolem, niektórzy wychodzą na utworzoną w ten sposób swoistą scenę by powiedzieć kilka słów.
- Łączy nas wspólna sprawa, jaką jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego wydany na kobiety. Na nasze matki, nasze córki, nasze siostry i przyjaciółki. Postawmy teraz znicze dla praw kobiet, dla matek, które będą musiały patrzeć na śmierć dzieci oraz dla partii rządzącej. - mówiła jedna z kobiet.
- Moi drodzy: sprawa rodzenia z przymusu dzieci niepełnosprawnych to nie jest tylko sprawa kobiet. To jest także sprawa mężczyzn tych kobiet, bo tylko ktoś nieodpowiedzialny może porzucić kobietę w sytuacji krytycznej, dlatego my, mężczyźni, udzielamy męskiego wsparcia dla strajku kobiet. Jesteśmy tutaj, pod siedzibą PiSu, bo trójka z tych posłów, którzy tutaj są wypisani, podpisała się pod wnioskiem do pseudotrybunału konstytucyjnego, by obalić ten kompromis aborcyjny: pan poseł Dariusz Bąk, pan poseł Andrzej Kosztowniak i pani posłanka - była położna - Anna Kwiecień. Nie ma zgody na łamanie kompromisów, nie ma zgody na skłócanie społeczeństwa. - mówił nasz wcześniejszy rozmówca.
Teraz już, gdy znicze zostały ustawione, a indywidualne głosy wysłuchane, przyszedł czas na wspólny głos z wielu gardeł. WSTYDŹCIE SIĘ, URODZIŁY WAS KOBIETY! - krzyknął ktoś i hasło zostało podchwycone. PIEKŁO KOBIET, PIEKŁO KOBIET! - rozległo się z innej strony i również znalazło odzew. Zaskakująco długo nie padały żadne wulgaryzmy, w końcu jednak ktoś przełamał tamę, rzucając gromko krótkim i dosadnym czasownikiem w bezokoliczniku w połączeniu z nazwą partii rządzącej, co wyraźnie było powszechnie wyczekiwane i spotkało się ogólnym entuzjazmem.
Dlaczego pan mi robi zdjęcia?
Osobliwym, choć raczej mało znaczącym epizodem był moment, gdy ubrany po cywilnemu policjant, nieustannie i dość demonstracyjnie kamerujący całe wydarzenie, spojrzał nagle krytycznie na nasz zwrócony ku niemu obiektyw i zapytał “A dlaczego pan mi robi zdjęcia?”, deklarując następnie brak zgody na rejestrowanie jego wizerunku. Zakończyliśmy rozmowę informując funkcjonariusza, że - o czym powinien wiedzieć - jego zgody w tej materii nie potrzebujemy.
Spacer obywatelski
Ciekawszą rozmówczynią okazała się jedna z zabierających wcześniej głos pań. Słysząc, jak udziela grupce młodych kobiet rozsądnych rad, by nie wracały do domu grupami, aby nie dawać policji powodu do interwencji, uznaliśmy ją za jedną z organizatorek spotkania, poprosiliśmy zatem o ocenę jego dotychczasowego przebiegu i zachowania obecnej na miejscu policji oraz zapytaliśmy o plany dotyczące kontynuacji protestu:
- Cały przebieg tego wydarzenia zależał od tego, jak mieszkańcy Kozienic się zaangażują, a jak widać wykazali oni duże zainteresowanie, ogromny zapał i pokazali, że nie jest im to obojętne i że mieszkańcy małego miasta też mogą się zmobilizować i wyjść na ulice.
Jest bardzo spokojnie, tak jak zresztą przewidywałam, a co do policji... nie obawiamy się jej, ponieważ wiemy, że jest tu po to, by nas chronić, dlatego nie przejmujemy się jej obecnością, nie stresuje nas ona jakoś specjalnie. Dzisiaj kończymy tutaj, ponieważ jest to spacer obywatelski, nie planujemy iść nigdzie dalej całą grupą. Jeśli jakieś małe grupki chcą gdzieś dalej się kierować to jak najbardziej zachęcam do tego - oczywiście z zachowaniem reżimu sanitarnego. Ewentualne dalsze działania będą zależeć od decyzji rządu i Trybunału.
Marsz Imperialny pod Urzędem Miejskim
Na tym właściwie zakończył się akt rozgrywający się pod kozienicką siedzibą PiS. Szybko okazało się, że małe grupki nie tylko chcą się gdzieś dalej kierować, ale również spontanicznie łączą się w coraz większy strumień zmierzający wprost na plac przed Urzędem Miejskim. Dało się zauważyć, że w tej inkarnacji ruchome zgromadzenie odmłodniało, czy to z powodu odłączania się części starszych uczestników, czy z powodu ciągłego zasilania młodą krwią. Zrobiło się nieco głośniej, a hasła mówiące o prawie kobiet do decydowania o sobie częściej mieszały się ze zwięzłymi i bardzo dosadnymi opiniami na temat powinności partii rządzącej.
Gdy pochód dotarł do fontanny, nastąpiła chwila konfuzji co dalej - oczywiste było, że ta część ma już charakter czysto spontaniczny - szybko jednak pojawił się czynnik organizujący w postaci auta, z którego dobiegać zaczęły złowieszcze dźwięki słynnego “Marszu Imperialnego” z Gwiezdnych Wojen i które zaczęło powolny objazd wokół fontanny, pociągając za sobą spacerowiczów, którzy wznosząc transparenty i znane już (oraz komponowane i podchwytywane na bieżąco) hasła zatoczyli kilka kółek. Policja, która w międzyczasie przemieściła się w ślad za protestującymi, nie przeszkadzała w spacerze, ograniczając się znów do monitorowana i rejestrowania przebiegu wydarzenia. Ogólny entuzjazm eksplodował (po raz kolejny...) w momencie, gdy ktoś ukryty za lewym skrzydłem UM odpalił fajerwerki.
Dokąd teraz?
Akt trzeci i ostatni rozegrał się jeszcze bardziej spontanicznie i wzięła w nim udział już głównie starsza i młodsza młodzież. Młodzi ludzie przeszli przez były dworzec PKS, skręcili w kierunku skrzyżowania, po czym zawrócili drugą stroną ulicy Warszawskiej, kierując się w kierunku CK-A i ogólnie Os. Energetyki. Słychać było, że pomysły dokąd iść rodziły się i były podchwytywane spontanicznie, a antyrządowe okrzyki, wobec przeczuwanego rychłego zakończenia manifestacji, przybierały na sile.
Krótki postój na rogu ulic Warszawskiej i Legionów, przy podświetlonym napisie KOZIENICE, był okazją, by swoje poparcie dla akcji wyrazili mijający zgromadzenie kierowcy - i w rzeczy samej wielu to robiło, w tym kierujący TIRem, którego potężny klakson wzbudził powszechny entuzjazm. Wreszcie padło hasło “na Małpi Gaj!” i napędzany gniewem obywatelski spacer ruszył dalej. Rozstaliśmy się z manifestantami, gdy - wciąż w sposób dość zorganizowany - skręcali w ulicę sportową.
...i co dalej?
Czas pokaże, na ile znacząca okaże się niedzielna manifestacja, jak i pozostałe podobne wystąpienia w całym kraju. My ze swej strony, starając się zachować obiektywizm, możemy jedynie podkreślić, że wyrabianie sobie opinii o charakterze tego wystąpienia na podstawie wulgarnych okrzyków rozgrzanej protestem młodzieży, które na pewno wielu spośród Państwa dziś usłyszało, nie oddaje sprawiedliwości pierwszej, najbardziej zorganizowanej jego części, która odbyła się pod siedzibą PiS i w której protestujący jasno i w sposób cywilizowany formułowali swoje zarzuty i oczekiwania w stosunku do władz.
Wedle naszej oceny, w spacerze obywatelskim - we wszystkich trzech jego odsłonach - wzięło łącznie udział przynajmniej 200 osób, przy czym szacunek ten może być zaniżony.
AlKo
Napisz komentarz
Komentarze