Ogólna konkluzja była prosta: samorządy marnują pieniądze na prowadzenie działań, których skuteczność jest bardzo wątpliwa. Robione jest to, co zrobić łatwo, toteż tzw. „profilaktyka” sprowadza się do odfajkowania kolejnej pogadanki czy teatrzyku. Wdrażanie rekomendowanych programów o sprawdzonej skuteczności jest zbyt kłopotliwe, stąd około połowa badanych podmiotów w ogóle tego nie robi.
W tym miejscu od razu zaznaczymy: wygląda na to, że Gmina Kozienice nie należy do tego niechlubnego grona. Ze sprawozdań za ubiegłe lata, dostępnych na stronie kozienickiego Ośrodka Profilaktyki Uzależnień i naszej wstępnej rozmowy z jego kierownikiem wynika, że u nas rekomendowanych programów się nie boją. Ale o tym – w następnym numerze...
Staramy się zazwyczaj pisać „po dziennikarsku”, tj. tak, by narrator tekstu pozostawał niezaangażowany i przezroczysty. W tym wypadku jednak, podejmując temat używania środków psychoaktywnych przez kozienicką młodzież, bo to na tej grupie chcemy skupić uwagę, uczynimy wyjątek, a to dlatego, że zupełnym przypadkiem wyszło tak, że piszącemu te słowa zdarzyło się podejmować ów temat dekada po dekadzie…
Po raz pierwszy o używaniu narkotyków przez kozienicką młodzież pisałem w czasie, gdy sam się do niej zaliczałem, jeszcze na łamach „Nowej Gazety Kozienickiej”. Był rok 1999 i wiele spraw wyglądało inaczej. Nikt nie słyszał jeszcze o dopalaczach, na osiedlach królowała tradycyjnie marihuana, amfetamina i „piguły”. Rozmowy z policją były ciekawe, z przedstawicielami szkół natomiast trudne. Okazało się, że wciąż były to czasy, gdy pokutowała strategia zaprzeczania: w jakiejś połowie szkół usłyszałem wtedy solenne zapewnienia, że „u nas takiego problemu nie ma”, gdzie indziej przekonywano mnie, że wprawdzie nic się nie dzieje, ale kadra jest znakomicie przygotowana i na pewno zauważy, że ktoś ma „dziwne oczy”. Broszurki profilaktyczne były okropne, wzorowane chyba na amerykańskiej propagandzie z czasów walki z hipisowską kontrkulturą. Było tam wszystko, włącznie z wmawianiem uczniom, że LSD uszkodzi ich chromosomy...
Minęła dekada, był rok 2010. Ja trafiłem w międzyczasie do OKA, a do Kozienic trafiły dopalacze. Docierając do nas z pewnym - na szczęście - opóźnieniem w stosunku do większych miast, zaczęły wyrastać stacjonarne sklepy z dopalaczami. W szczytowym punkcie funkcjonowały bodaj trzy jednocześnie, ale ich kariera była raczej krótka, bo jak zasygnalizowaliśmy temat w lipcu 2010 (OKO nr 8/118/2010), by kontynuować go w sierpniu, tak już na okładce numeru październikowego (OKO nr 9/120/2010) triumfalnie widniał tytuł KONIEC SKLEPÓW DLA DEBILI - licentia poetica Redaktora Naczelnego, gdyby kogoś interesowało.
W jakim punkcie jesteśmy dziś, znów niemal dekadę później? Wbrew optymistycznym przewidywaniom niektórych – przez te 9 lat dopalacze bynajmniej nie zniknęły. Funkcjonują obecnie w nieco innej rzeczywistości prawnej, figurując w Ustawie o Przeciwdziałaniu Narkomanii jako Nowe Substancje Psychoaktywne, których posiadanie jest nielegalne, nie ma już u nas stacjonarnych sklepów z tego typu artykułami, ale... nie oszukujmy się. Tzw. dopalacze, alkohol, tytoń, e-papierosy, nadużywane „rekreacyjnie” określone rodzaje leków, ogólnodostępne substancje spożywcze o właściwościach odurzających, wreszcie tradycyjne „narkotyki”, czyli formalnie rzecz biorąc środki odurzające i substancje psychotropowe – to wszystko pozostaje w kręgu zainteresowań młodzieży, a także – m. in. dzięki możliwościom, jakie daje dziś internet – w jej zasięgu. Do lamusa odchodzi przysłowiowy diler kręcący się pod szkołą, zawsze zresztą był to dość głupi stereotyp, ponieważ w prawdziwym świecie to nie dilerzy szukają klientów, tylko klienci dilerów, a narkotyki do szkół wnoszą sami uczniowie, a nie jakieś obce indywidua. Kurierzy i paczkomaty, media społecznościowe i fora internetowe, nowe, anonimowe metody płatności typu paysafecard, wreszcie TOR i kryptowaluty...
Po co w ogóle wspominamy o tym teraz, w dodatku w tak mało konstruktywny sposób? W ciągu najbliższych tygodni zamierzamy porozmawiać z osobami zajmującymi się zawodowo zapobieganiem uzależnieniom i walką z nimi, chcemy poznać perspektywę reprezentantów tradycyjnego trójkąta zaangażowanych, tj. osób zajmujących profilaktyką, terapią i wreszcie ściganiem przestępstw narkotykowych. W następnym numerze na pewno znajdzie się rozmowa z Krzysztofem Karczmarskim, kierownikiem OPU w Kozienicach. Zasięgniemy też opinii policji i - mamy nadzieję – terapeutów. Czytelników natomiast prosimy o sygnalizowania nam wszystkich aspektów problemu z Państwa perspektywy. Nie chodzi tylko o narkotyki kwestie o posmaku sensacyjno-kryminalnym, ale również o pospolite przestępstwa takie jak sprzedaż alkoholu czy papierosów nieletnim bądź uciążliwości, związane np. z gromadzeniem się popijającej młodzieży w danych punktach miasta. Od takiej skargi zaczął się ten artykuł – dokąd dotrzemy?
AlKo
P.S. Ilustrujące zdjęcie wykonane zostało 19.1) na jednej z kozienickich ulic. Zapewniamy, że fotograf nie musiał długo szukać stosownego obiektu.
Napisz komentarz
Komentarze