SZEMRANY RAJ
Powieść szkatułkowa – political fiction
Rozdział 14
Prokurator
W powrotną drogę z Lublina Tymkowski i Belter wyruszyli dobrze po godzinie szesnastej. O tej porze dnia zimową porą zapadał już zmierzch. Siłą rzeczy wymuszało to zwiększoną uwagę na drodze, choć ciemna nawierzchnia jezdni, kontrastująca z leżącym wokół białym śniegiem, sprzyjała koncentracji. Jechali wolno, pokonując kolejne kilometry z przeciętną prędkością 60-70 km/h. Większość trasy prowadziła przez tereny zabudowane, co jeszcze bardziej spowalniało podróż. W niczym nie przeszkadzało to Tymkowskiemu i Belterowi. Celowo wybrali tę trasę, postanawiając nie korzystać z drogi ekspresowej S12. Chcieli mieć więcej czasu na przegadanie tego, czego dowiedzieli się na spotkaniu w Prokuraturze Regionalnej w Lublinie. Wprawdzie trwało ono krótko, lecz Tymkowski i Belter nie byli wcale tym zdziwieni. Na tym etapie śledztwa rzadko się zdarza, aby poza ogólnymi komunikatami podawano jakieś szczegółowe ustalenia. Tym niemniej, Tymkowski i Belter byli zgodni, że spotkanie było owocne.
- Nie spodziewałem się tego po prokuratorze Fałkowskim – zagaił Tymkowski, siedzący na miejscu dla pasażera.
- Tego, że w ogóle coś powie oprócz banałów? Czy, że aż tyle się od niego dowiemy?
- Jedno i drugie!
- Facet lubi se pogadać… – zauważył Belter.
- Ty go wcześniej znałeś? – wtrącił pytająco Tymkowski.
- Nie, skądże. Słyszałem tylko o nim.
- On jest z zaciągu „dobrej zmiany”?
- Dokładnie tego nie wiem, ale awansował na stołek naczelnika już po zmianach. Podobno jest z tych nielicznych prokuratorów, którym chce się jeszcze naprawić świat na lepsze. To akurat sprawdziłem – odparł Belter i uśmiechnął się do współpasażera.
- Hm. A zauważyłeś jak był zainteresowany tym, co mówiłeś o związkach jelenickiego samorządu z niektórymi wątkami śledztwa prowadzonego przez jego wydział?
- Jestem przekonany, że tylko dlatego zgodził się na rozmowę z nami – oznajmił Belter i ciągnął dalej. – Nie wszystko ze spraw operacyjnych trafia do prokuratury. Po prostu tak się już dzieje. Więc jak mu w rozmowie telefoniczne zasygnalizowałem, czego się dowiedzieliśmy i o czym chcemy z nim gadać, to od razu zgodził się na rozmowę.
- Jasne. Ale dlaczego tego nie wiedział, skoro podstawą wszczęcia śledztwa był materiał operacyjny policji? – zainteresował się Tymkowski.
- Bo nie cały materiał trafia do prokuratury – powtórzył Belter.
- Ponieważ nie ma waloru dowodu procesowego, to o to chodzi? – dopytywał Tymkowski.
- To też, ale są też inne powody.
- Jakie?
- Brak koordynacji w terenie, bałagan w kwitach lub zwykła głupota, a czasami…hm… w grę wchodzi świadome działanie.
- A w tym wypadku? – spytał Tymkowski, rzucając na ułamek sekundy wymowne spojrzenie w stronę Beltera, a w następnej chwili wypalił: - Myślisz to, co ja?! Belter pokiwał głową, nie odrywając wzroku od drogi, po czym powiedział ze spokojem w głosie. – W tej sprawie przemawia do mnie to, co obaj usłyszeliśmy od Konrada podczas spotkania w kinie w Radomsku.
- Też mi to przyszło do głowy! „Różowe okulary” i „parkowanie sprawy”. Tak to jakoś szło?
- Tak. Przynajmniej to jest w miarę jasne. Czapka komendy wojewódzkiej daje parasol ochronny Sobczykowi i nie cały urobek ze spraw operacyjnych, w których przewija się on i jego koledzy, przekazywany jest prokuraturze.
- Ok, to jest akurat jasne. Ale co nie jest jasne dla ciebie, Marcin?
- To, dlaczego Fałkowski nie miał pojęcia o śledztwie w sprawie machinacji Pyćki z działkami w Jelenicach?
- Bo zostało umorzone?
- Nie, to nie to.
- To dlaczego?
- Dlatego, że prokuratorzy w Radomsku też siedzą w kieszeni Sobczyka i spółki. Przynajmniej niektórzy, ale wystarczy, że są na odpowiednich stołkach – odrzekł Belter i dodał:
- Normalnie jest tak, że wszystkie wątki mające jakiś wspólny mianownik są badane w ramach jednego śledztwa. W sprawach korupcyjnych zazwyczaj takie śledztwa prowadzi jeden z wydziałów zamiejscowych Prokuratury Krajowej. W sprawach z Radomska i okolic ten schemat nie działa. I chciałbym wiedzieć dlaczego?
Napisz komentarz
Komentarze