SZEMRANY RAJ
Powieść szkatułkowa – political fiction
Rozdział 11
Operat
W gabinecie Mleczki oprócz Kręcickiego i Wrońskiego znajdowali się niektórzy przewodniczący komisji rady gminy w Jelenicach. Spotkanie było poświęcone nabyciu do zasobu komunalnego nieruchomości położonych w centrum miasta. Był to efekt ustaleń, jakie zapadły podczas nieformalnego zebrania burmistrza z osobami wtajemniczonymi w plany zakupu działek, które Pyćko intensywnie skupował od przeszło pół roku. Jego nagła śmierć mogła wszystko zniweczyć, dlatego trzeba było się spieszyć, aby spadkobierczynie nie zaczęły spieniężać odziedziczonego majątku. Przecież ani żona, ani córki nie miały pojęcia, że Pyćko kupując nieruchomości w centrum Jelenic realizuje jakiś plan. Tym bardziej, że działa w porozumieniu z burmistrzem Mleczko i innymi osobami, które finansują całe przedsięwzięcie. Teraz szło o to, aby wyłożone na zakup działek pieniądze odzyskać i jeszcze na tym zarobić.
Uzgodniono, że Mleczko rozmówi się z Anną Pyćko, która oficjalnie wystąpi do gminy z ofertą sprzedaży nieruchomości. Nie przewidywano żadnych kłopotów; żona Pyćki powinna być wdzięczna losowi, że dostanie górę pieniędzy, i to praktycznie za nic. Problem leżał gdzie indziej. - Jak przekonać większość radnych, aby głosowali za możliwie najwyższą ceną zakupu działek? - zastanawiali się Mleczko, Kręcicki i Wroński. Wpadli na pomysł przeprowadzenia sondażu wśród radnych, z tym, że najlepiej by było, gdyby inicjatywa nie wychodziła od nich. Taki pomysł miał się pojawić, niejako spontanicznie, podczas dzisiejszego spotkania z przewodniczącymi komisji rady gminy. To oni powinni zaproponować, aby spytać radnych ile są gotowi wydać z gminnej kasy na zakup działek w centrum Jelenic.
Na tę okazję Mleczko przybrał zgoła inną postawę niż dotychczas. Zamiast pozy pewnego siebie lidera gminy, jaką konsekwentnie kreował podczas swojego wieloletniego urzędowania, dziś był burmistrzem nieco wycofanym i milczącym, zdającym się na doświadczenie i pomysły radnych. Dyskusję zagaił Wroński.
- Kupujemy działki między Warczewską i Żołnierską. To jedyna logiczna decyzja, nie możemy zmarnować takiej szansy. Te działki sąsiadują z centrum kulturalno-artystycznym i miejską pływalnią. Wystarczy, że teraz znajdą się one w zasobie komunalnym gminy i po odpowiednim urządzeniu terenu będziemy mieli piękne centrum miasta. To jest nasz obowiązek wobec mieszkańców Jelenic i przyszłych pokoleń.
- To są argumenty przemawiające za podjęciem decyzji o zakupie działek. Chyba wszyscy, jak tu jesteśmy, nie mamy co do tego wątpliwości – zauważył przewodniczący komisji budownictwa i ładu przestrzennego – Andrzej Bogacz. Wszyscy pozostali pokiwali potakująco głowami, a Bogacz kontynuował. – Kluczową sprawą nie jest jednak, czy kupować, ale za ile? I w tej kwestii powinniśmy zdać się całkowicie na rzeczoznawców majątkowych, którzy ustalą wartość rynkową nieruchomości.
- To oczywiste. Ale my jako radni też w tej sprawie mamy chyba coś do powiedzenia. W końcu to rada wyraża zgodę na zakup działek. To jej, czyli nasza, kompetencja i nasza odpowiedzialność – rzekł Kręcicki.
- Nie możemy zapłacić powyżej wartości rynkowej, bo to grosz publiczny – odparł Bogacz.
- Owszem, lecz wartość rynkową ostatecznie i tak weryfikuje rynek – rzucił Wroński.
- Rynek, czyli rzeczoznawcy majątkowi sporządzający operat szacunkowy? – powiedział pytającym głosem Bogacz.
- Rynek, czyli tak naprawdę sprzedający – oznajmił Kręcicki i dodał: - Jeśli właściciele, a więc aktualnie spadkobierczynie po Pawle Pyćce, nie zechcą sprzedać działek po cenie ustalonej przez rzeczoznawców majątkowych, to nic nie wskóramy.
- I zamiast centrum miasta naszych marzeń, będziemy mieli obskurne sklepiki i tym podobne budy w śródmieściu Jelenic – zawtórował Wroński.
- No, dobra. Ażeby w tym temacie nie było niespodzianek, to trzeba pogadać z wszystkimi radnymi. Niech każdy będzie mógł się odnieść do tej kwestii – zaproponował Bogacz.
- Zgoda. To dobry pomysł. Ty jako przewodniczący komisji do spraw ładu przestrzennego mógłbyś z nimi porozmawiać. Zapytać jak oni to widzą. Ile ich zdaniem możemy jako gmina zapłacić za ten teren – odparł Kręcicki.
- Na wspólnym posiedzeniu komisji rady. To chyba najlepsze rozwiązanie – zasugerował z nutą niepewności w głosie Bogacz.
- Lepiej pogadać z każdym bezpośrednio. Nawet telefonicznie. Na komisji będą się krygować, czekać co inni powiedzą. A w rozmowie z tobą powiedzą, co o tym tak naprawdę myślą - powiedział Kręcicki. Inni przewodniczący komisji, obecni na spotkaniu, znowu pokiwali potakująco głowami.
- Dobra. Jeśli tak uważacie, to podzwonię po radnych i wysonduję ich stanowisko – przystał Bogacz.
- Tak. Hm… Z tym, że w tej materii należałoby operować jakimiś, przynajmniej orientacyjnymi, kwotami – wtrącił się dotychczas milczący Mleczko.
- No, jasne. Mniej więcej wiemy ile kosztuje metr kwadratowy ziemi w mieście. Przeliczając powierzchnię pięciu nieruchomości gruntowych, którymi jesteśmy zainteresowani, przez tę kwotę, to… zaraz… wyjdzie jakieś pięć lub pięć i pół miliona złotych – podliczył Wroński.
- To ustalamy, że rozmawiając z koleżankami i kolegami z rady będę wymieniał kwotę 5 milionów złotych jako cenę, którą ewentualnie możemy zapłacić za działki między Warczewską i Żołnierską. Czy tak? – podsumował Bogacz.
- Tak. To dobre rozwiązanie, z tym, że te pięć milionów to tylko pewien szacunek, a nie ostateczna cena. Ta zostanie ustalona w toku rokowań z właścicielkami – skwitował Kręcicki przy milczącej aprobacie wszystkich zgromadzonych w gabinecie Mleczki.
***
Mleczko niecierpliwe czekał, jaki będzie wynik sondażu w sprawie ceny działek. Przewodniczący Bogacz obiecał, że jak tylko zakończy rozmowy z radnymi poinformuje o ich rezultacie. Nie było to jednak łatwe zadanie. Radni dopytywali o wycenę nieruchomości. Bogacz nie dysponował operatem szacunkowym, więc nie mógł zaspokoić ciekawości rozmówców. Większość z nich miała wątpliwości, czy w ten sposób powinno się ustalać cenę zakupu do zasobów gminy nieruchomości. Mimo, że Bogacz sondował na razie tylko radnych, na których mógł jak dotąd liczyć burmistrz, o prowadzonych przez niego rozmowach dowiedzieli się radni opozycji. Zaczęli nagłaśniać sprawę w lokalnych mediach. To jeszcze bardziej skomplikowało całe przedsięwzięcie. W tej sytuacji Bogacz postanowił skontaktować się telefonicznie z Kręcickim.
- Czytałeś, co wypisuje Belter na stronie jelenickiego kuriera? – wypalił na przywitanie Bogacz.
- Tak. Rozmawiałem już w tej sprawie z Mleczko i Wrońskim. Oni mówią, żebyś się tym nie przejmował i robił dalej swoje – oznajmił spokojnym tonem Kręcicki.
- Dobra. Tylko, że on twierdzi, iż gmina zleciła opracowanie operatu szacunkowego, z którego wynika dużo mniejsza kwota, niż ta przyjęta przez nas jako punkt wyjścia. Mariusz, czy rzeczoznawca ustalił wartość rynkową pięciu nieruchomości położonych w centrum w kwocie trzy miliony i osiemset tysięcy złotych? – zapytał Bogacz.
- Ale przecież operaty weryfikuje rynek. Mówiliśmy już o tym. Spadkobierczynie po Pyćce nie zgodzą się sprzedać działek w centrum miasta za takie pieniądze.
- Skąd to wiadomo? – zdziwił się Bogacz.
- Stąd, że pierwsze nieformalne rozmowy z nimi już się odbyły. One żądają sześć milionów i ani grosza mniej.
- Ale te nieruchomości są obciążone hipotekami. Jeśli nie zgodzą się na ofertę gminy, to z czego będą spłacać kredyty, jakie Pyćko zaciągnął na zakup działek? – zauważył pytająco Bogacz.
- Znajdą innych nabywców. To w końcu centrum miasta, idealna lokalizacja pod inwestycje. I zaprzepaścimy szansę na rewitalizację centrum Jelenic. Adrian, czy masz tę świadomość.
- Hmm… To, co mam robić?
- Mleczko polecił mecenasowi Kilińskiemu coś wymyślić, co pozwoli zamknąć usta Belterowi i jego kumplowi Zygmuntowi, naczelnemu kuriera. Jeszcze w tym tygodniu do sądu w Radomsku mecenas złoży wniosek o sprostowanie tego, co nabazgrolił Belter. I kurier będzie musiał umieścić na swojej stronie naszą wersję. Nikt z mieszkańców nie połapie się, gdzie leży racja. O prawdzie nie wspominając. Adrian, dokończ rozmowy z „naszymi” radnymi i naświetl sprawę z właściwej perspektywy. Przecież te pięć milionów złotych to niewielki ułamek budżetu gminy. Obaj doskonale o tym wiemy – powiedział Kręcicki, po czym panowie wymienili kilka zdawkowych uwag i zakończyli rozmowę.
Chwilę później Kręcicki połączył się z telefonem stacjonarnym w gabinecie Mleczki. Zreferował burmistrzowi przebieg rozmowy z Bogaczem. Mleczko wsłuchiwał się uważnie w to, co mówił Kręcicki, w głowie miał istną gonitwę myśli. W końcu wyrzucił z siebie. – Kurwa jego mać. Chłopie tak tego, tym razem, nie przepchniemy kolanem przez radę. Nawet nasi luzie w radzie nie pójdą na ten numer. Pierwszy Bogacz się zesra ze strachu i nie zagłosuje za wydaniem z budżetu gminy pięciu baniek na działki przy Warczewskiej, gdy w operacie mówi się o niecałych czterech milionach. Wspomnisz moje słowo…
- Tadek, to jak to chcesz rozegrać? – wtrącił Kręcicki.
- Zlecę drugi operat. I w tym operacie będzie odpowiednia wycena wartości rynkowej działek, które nabył dla nas Pyćko. Wtedy żadna łajza się do nas nie przyczepi i głosowanie w radzie też nie będzie dla nas zaskoczeniem – spuentował Mleczko.
Luther Faun
Cdn.
Ten i poprzednie rozdziały dostępne na naszej stronie: www.tygodnikoko.pl
w zakładce POWIEŚĆ
Napisz komentarz
Komentarze