,,Happy metal” – brzmi ciekawie. Co to jest?
Gosia "Megitza" Babiarz: O to chodzi, by bardziej zaciekawić, niż przerazić, czy też ogłupić człowieka. ,,Happy”, czyli radość, szczęście. ,,Metal”, czyli coś bardzo twardego, wytrzymałego, ale też ciężkiego. Czyli mega ciężkie szczęście – o tym jest nasza muzyka.
Łączycie nutę bałkańską i cygańską. Czy jest wśród Polaków zainteresowanie folklorem?
G.B.: Jest wśród Polaków bardzo duże zainteresowanie folklorem. To wynika z tego, że wszyscy kiedyś byliśmy na wsi. Nigdy nie powstało najpierw miasto, potem wieś, tylko to było na odwrót. Wszystko wzięło się z folku, ja mówię, że od ryknięć krowy, dzwoneczka i tak się robiła muzyczka. Często mówię chłopakom, którzy rapują: sorry, wszystko od krowy się zaczęło. Choćbyście nie chcieli, folk trzeba uszanować, to jest matka muzyki.
To czysty folk. Ale też inne gatunki muzyki, pełnymi garściami czerpią. I właśnie rap, i pop, i cięższe brzmienia.
G.B.: Każdy czerpie z folku.
Dość popularny ostatnio gatunek, mocno w dominującym nurcie kultury popularnej. Polacy lubią wracać do kulturowych korzeni?
Staś Rzadkosz: Jeśli chodzi o nas to my na pewno, bo my jesteśmy...
G.B.: ...górale, górale podhalańscy...
S.Rz.: Z dziada pradziada mamy tradycję kultury przekazane, i tak samo folklor: granie, śpiewanie. Od dziadków, od rodziców dostaliśmy, żebyśmy później i my przekazali naszym dzieciom. My, jako Podhale, jako górale na pewno przekazujemy i szczycimy się folklorem, tradycją. A czy cała Polska? Myślę, że również.
Pewnie nieprzypadkowo to z Podhala są wszystkie te zespoły, czołowe grupy, począwszy od Brathanków, Zakopowera. Mamy też podhalańsko-skandynawskiego przedstawiciela mocnego rocka - De Press. Ale wracając. Mówicie, że w Polsce jest bardzo popularny folk. Popatrzyliśmy też w Internet i jesteśmy przerażeni. Przeraża nas to morze hejtu, które między innymi wokół was się pojawiło. Kiedy mówimy o muzyce bałkańsko-cygańskiej, od razu mamy narzuconą tożsamość. Czy was to nie przeraża?
G.B.: Doświadczamy bardzo mało hejtu, ale zdarza się, że doświadczamy. Tylko że ten hejt na nas wylewany nie jest tak naprawdę o nas. Nie przeraża mnie hejt, ale ilość ludzi niedowartościowanych na świecie. Przeraża mnie sposób wychowywania dzieci, edukacja w szkołach, etyka ludzka, poszanowanie siebie nawzajem. To mnie przeraża, bo z tego się bierze hejt. Przede wszystkim w domu – w domu wszystko się zaczyna, szacunek i pokora. Apel do rodziców i ludzi planujących dzieci, żeby się przyłożyć do wychowania, nauczyć pokory, szacunku, miłości. I świat będzie lepszy, pojawi się morze miłości zamiast hejtu.
Wiele znanych później zespołów mówiło, że udział w różnego rodzaju programach był trampoliną. Czy ten ,,złoty przycisk” Agnieszki Chylińskiej, czy on też był taką ,,trampoliną”?
S. Rz.: Myślę, że tak. Poszliśmy do tego programu, żeby pokazać ludziom naszą twórczość, to jak gramy, że kochamy to. Żeby ludzie wyczuli te teksty, które Gosia pisze: prawdziwe, szczere, z serca. I dzięki pani Agnieszce Chylińskiej, dzięki przyciskowi, to się spodobało. I to jest duży skok, bo telewizja ma swój przekaz i swoich odbiorców. Ludzie lubią takie programy, wiele osób je ogląda. Do dziś jeszcze zdarza się, że ktoś pamięta nas z telewizji, że mieliśmy ,,złoty przycisk”. Super przygoda i naprawdę warto.
W dalszym ciągu tę etykietę ,,Mam talent” podkreślacie?
G.B.: To nie jest tak, że my ją podkreślamy, ale ludzie nas pamiętają z programu, pozytywnie zapadliśmy im w pamięć. Wiemy z wiadomości i komentarzy, które otrzymaliśmy, po tym jak odpadliśmy w półfinale, że ludzie bardzo chcieli abyśmy przeszli dalej, że to było bardzo szczere. Chcieliśmy wiedzieć, jak to wygląda od środka. Poznaliśmy to od backstage'u i to jest super. Naprawdę wspaniali ludzie, którzy chcą jak najlepiej dla wszystkich uczestników. Nie chcą pokazać cię od złej strony, ale od najlepszej.
Co jest dziś miarą waszej popularności: czy gracie ileś koncertów, czy gdzieś konkretnie występujecie?
G.B.: Jesteśmy artystami niezależnymi, undergroundowymi, niszowymi. Ludźmi, którzy sami wydają własne płyty za własne pieniądze, dają je później ludziom. Uważam, że w dzisiejszych czasach, gdy zostaliśmy zdigitalizowani – zdigitalizowani kompletnie, gdy wszystko jest w MP3, na YouTube, i praktycznie nie ma potrzeby kupowania płyt. To można wyczuć po ilości sklepów muzycznych – znikają. Naszym sukcesem jest to, że oryginalne, nasze własne płyty kupuje 90% ludzi przychodzących na koncerty. To jest sukces, bo nawet jeśli jest to mały koncercik na 50 osób, to 40 płyt jest sprzedanych, czasem nawet więcej płyt jest sprzedawanych niż przychodzi ludzi. Przychodzą też ludzie na płatne koncerty, nie tylko na darmowe.
Czyli zarabiacie na koncertach?
G.B.: Żyjemy z muzyki.
Czyli jesteście w stanie w całości poświęcić się muzyce i to was utrzymuje?
G.B.: Tak.
Trzy osoby, w ramach Trio jest Megitza?
G.B.: Ja zaczęłam w 2008 roku, z chłopakami gram: z Marcinem od roku, ze Stasiem od 3 lat. Moja twórczość była dużo wcześniej, dlatego nazywamy się Megitza Trio, a nie inaczej, bo to była decyzja wspólna, że zostawiamy nazwę, nad którą się wcześniej pracowało, żeby mieć fanów.
Za chwilę koniec 2017 roku, powiedzcie co dalej.
G.B.: (szeptem) Płyta.
S.Rz.: W przyszłym roku nowa płyta – jubileuszowa. Dziesięciolecie twórczości Megitzy. I co jeszcze? Więcej koncertów, więcej wspaniałych ludzi, wspaniałej energii.
Macie jakiś management, czy sami wszystko robicie?
G.B.: Reprezentujemy nowy model artysty – przyszłościowy artysta to taki, który sam wydaje swoją muzykę, jest samowystarczalny, jest własnym menadżerem, jest w tym kierunku podszkolony i wie jak to robić, sam liczy swoje pieniądze. Przyszłościowy artysta zatrudnia sobie jednak, zamiast managementu, PR-owca: człowieka, który robi mu image w mediach, informuje o koncertach...
...zajmie się Facebookiem?
G.B.: Nie, bo Facebookiem powinien się artysta sam zajmować, bo ludzie piszą, i chcą pisać z konkretną osobą, a nie menadżerem. Kiedyś siedzieliśmy na kawie, a teraz na fejsie, więc nie róbmy jeszcze tak, że nie dość, że jest sztuczny fejs, to jeszcze sztuczna osoba. Niech chociaż na tym fejsie siedzi prawdziwy człowiek, niech ten człowiek komentuje.
Jesteś rzadkością wśród artystów.
G.B.: Dlatego mówię, że to jest model przyszłościowy.
Macie takie zespoły, osobowości, które cenicie?
G.B.: Nie zliczyłby. Nasza playlista na naszej przyszłościowej karcie SD to jest około 2000 utworów, i co drugi innego wykonawcy, bo jest tak wielu wspaniałych muzyków, którzy nas inspirują, że nie jest się w stanie ich wyliczyć, tego, że ktoś jest najlepszy, najwspanialszy. Ludzkich uczuć nie da się zmierzyć, nie ma miary na to, kto jak jest dobry, kto jak się komuś ma podobać.
Już wiemy, że macie plany na przyszły rok. Plany dalsze?
G.B.: Są plany budowy dróg (śmiech).
S. Rz.: Zakopianka, no ma się już zrobić (śmiech).
Czyli artystycznie zamykamy się na razie na rok przyszły?
G.B.: Płyta – z płytą jak z dzieckiem. Trzeba ochrzcić, komunia, prezenty, wszystko trzeba zrobić: promocja, pokazać światu. Jest nasze nowe dziecko, naszej trójeczki. Dwa single już w tym roku wyjdą, teledyski również. Z racji tego, że zostałam też twarzą Mławy, dlatego pospieszyliśmy się trochę żeby szybko nagrać, bo jedna piosenka jest o mieście Mława. Przyszły rok widzę tak: byleśmy byli tacy zdrowi jak w tym roku, i chociaż ugrali tyle co już w tym roku, to będzie naprawdę dobrze. O nic więcej nie prosimy, byle zdrówko było...
S.Rz.: ...i siły.
Megitza Trio to amerykańsko-góralski zespół, który gra tzw. ,,happy metal”. Grupę można było zobaczyć m.in. w ,,Must Be The Music” oraz ,,Mam Talent”. Jak sami o sobie mówią, śpiewają ,,historie o miłości i zdradzie, o sprawach ludzkich, z dystansem i poczuciem humoru”. Grupę tworzą: Małgorzata „Megitza” Babiarz, Marcin Leśniak i Stasiu Rzadkosz. W 2018 roku ukaże się nowa płyta zespołu, znajdą się na niej takie single jak ,,Nie ma takiej drogi”, czy też ,,Kobieta”, które grupa stworzyła w ostatnim czasie.
Megitza Małgorzata Babiarz - sama w wieku 16 lat opuściła swoją górską wioskę w pobliżu Zakopanego i wyjechała do Ameryki. Ambicja, ciężka praca, charyzma i góralska siła, pomogły jej zbudować karierę kiedyś w USA, a teraz w Europie. Śpiewa i gra na kontrabasie. W USA zagrała setki koncertów. Do Europy przeprowadziła się w 2012 roku, kiedy to została zaproszona na dwa prestiżowe festiwale: Montreux Jazz Festival w Szwajcarii oraz Jazz Fest Wien w Austrii. Megitza do tej pory wydała 7 albumów studyjnych, najnowszy w formacji Megitza Trio.
Marcin Leśniak to wokalista, skrzypek i gitarzysta, urodzony w USA, pochodzący z góralskiej rodziny wybitnych muzyków z Kościeliska, założycieli zespołu "Góranie" w Chicago. Marcin to licencjonowany akupunkturzysta i certyfikowany zielarz. W Chicago studiował ziołolecznictwo i medycynę chińską. Karierę muzyczną rozpoczął pod okiem taty oraz wujka, którzy zaszczepili w nim miłość do muzyki, tradycji i kultury Podhala oraz rejonu Karpat. W USA wystąpił między innymi na znanym festiwalu Taste of Chicago oraz w Copernicus Theater.
Stasiu Rzadkosz to utalentowany akordeonista i wokalista z Zakopanego. Jego styl gry i kunszt artystyczny zostały docenione przez światowej sławy akoredonistę z Rumunii Mariana Mexicanu. Stasiu wystąpił gościnnie na płycie skrzypka oraz wokalisty Tomka Kamińskiego (Nocna Zmiana Bluesa, Dżem) "Anioły do mnie wysyłaj". Artysta na swoim koncie ma liczne występy w Europie i w USA (m.in. Festiwal Piosenki i Ballady Filmowej, Europejski Festiwal Smaku w Lublinie).
fot.główne:. Katarzyna Jarosz, od lewej Stasiu Rzadkorz, Marcin Leśniak, Gosia MEGITZA Babairz
fot. z amfiteatru : OKO
(notki biograficzne opracowano na podstawie materiałów prasowych)
Napisz komentarz
Komentarze