Początek sprawy to jesień 2016 roku. Wtedy to zarząd ENEA Wytwarzanie badał okoliczności i zasadność zawierania w latach 2012 i 2014 umów na kierowanie pracami przy budowie bloku nr 11. W efekcie tych działań podęto decyzję o złożeniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę spółki. Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Rejonowej w Kozienicach, która analizowała je i prowadziła czynności sprawdzające.
W kwietniu 2017 roku kozienicka prokuratura uznała jednak, że przestępstwa nie było i odmówiła wszczęcia śledztwa. ENEA Wytwarzanie zaskarżyła decyzję prokuratury do Sądu Rejonowego w Kozienicach. Sąd rozpatrzył zażalenie w dniu 8 sierpnia 2017 roku i utrzymał w mocy decyzję prokuratury. W jego ocenie sprawa powinna toczyć się z powództwa cywilnego, a nie w ramach śledztwa. Co więcej, sąd uznał, że wszelkie nieprawidłowości powinny zostać wyjaśnione w ramach procedur kontrolnych obowiązujących w spółce, a nie na drodze postępowania karnego.
Zdaniem sądu sprawy więc nie ma, ale czy tak jest w rzeczywistości? Czy nie wymaga ona reakcji ze strony organów wymiaru sprawiedliwości? A przynajmniej (na tym etapie) organów prokuratury?
Umowy
W kontekście powyższych pytań warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych kwestii, jakie pojawiają się w sprawie.
Jak ustalono, umowy, których dotyczyło zawiadomienie, były umowami o na świadczenie usług o podobnym charakterze i zbliżonym zakresie. Obie zostały zawarte z tą samą osobą z okolic Bełchatowa, przedsiębiorcą prowadzącym jednoosobową działalność gospodarczą w zakresie doradztwa. Pierwsza z umów została podpisana w 2012 roku i powierzała zleceniobiorcy kierowanie budową nowego bloku w elektrowni Kozienice. Druga, podpisana w lipcu 2014 roku, zakładała, że ten sam zleceniobiorca będzie doradzał spółce w zakresie przedmiotowej budowy. Umowy miały obowiązywać do zakończenia inwestycji.
Przyjęto zatem, delikatnie mówiąc, innowacyjne rozwiązanie w zakresie finansowania procesów zarządzania inwestycjami w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. To wszakże jeszcze nie powód, aby mówić o szkodzie, czy też przestępstwie. To prawda. Jeśli jednak na to samo rozwiązanie popatrzeć od strony skutków, to jest już nad czym się zastanawiać.
Skutki, czyli szkoda
Obie umowy, o których mowa, były umowami odpłatnymi. Z ich tytułu zleceniobiorca (doradca) otrzymywał kilkudziesięciotysięczne wynagrodzenie. Mogło więc tak być, że za usługi świadczone w tym samym czasie i zakresie przedsiębiorca z Bełchatowa był wynagradzany podwójnie; raz, na podstawie umowy z 2012, a dwa z tytułu umowy z 2014 roku.
To podstawowa kwestia, która wymaga wyjaśnienia, ale jest i druga, równie ważna. Chodzi o ten punkt umowy z 2014, który umożliwiał zleceniobiorcy (doradcy) zatrudniać kolejne podmioty jako podwykonawców tejże umowy.
Umowa była tak skonstruowana, że wystarczyło tylko, iż kwalifikacje doradcy były w jakimś zakresie niewystarczające, i już mógł zawierać umowy z podwykonawcami. Występował wtedy w roli pośrednika, decydującego o wyborze wykonawcy usług realizowanych na rzecz ENEA Wytwarzanie. W takich przypadkach wynagrodzenie doradcy było powiększane o kwotę brutto należną podwykonawcom przez niego zatrudnianym jako doradcy ENEi.
Zawyżone koszty?
Jak ustalono, dzięki takim zapisom w umowie niektóre faktury wystawiane przez doradcę opiewały na setki tysięcy złotych. W ten też sposób koszty usług świadczonych przez zleceniobiorcę (doradcę) na podstawie umowy z 2014 roku mogły rosnąć w nieskończoność.
Nie można również wykluczy, że przedsiębiorca z Bełchatowa doradzając ENEi korzystał z usług tych samych firm i osób, które jednocześnie świadczyły usługi bezpośrednio na rzecz spółki. W takim wypadku kwota zawyżonych kosztów związanych z inwestycją budowy nowego bloku elektrowni Kozienice może okazać się znaczna.
Na pytanie, czy tak w istocie było? – nie da się jednak udzielić odpowiedzi bez postępowania dowodowego przeprowadzonego w ramach rzetelnego śledztwa. Tego śledztwa, którego nie będzie, z uwagi na decyzje prokuratury i sądu w Kozienicach.
Łukasz Belter
Napisz komentarz
Komentarze