Maria Luty urodziła się w 1878 roku w Rozniszewie w powiecie kozienickim. Wcześnie straciła ojca, toteż wspólnie z matką i starszą siostrą Małgorzatą szybko musiała zacząć radzić sobie samodzielnie. Na początku XX wieku drogą wyjścia z wiejskiej biedy dla wielu dziewcząt był wyjazd do miasta i zatrudnienie się jako służąca - zazwyczaj “do wszystkiego”. Los służących często był nie do pozazdroszczenia, bowiem standardy ich traktowania dalekie były wówczas od naszego pojęcia o elementarnej przyzwoitości w stosunkach pracownik-pracodawca, ale Maria miała szczęście: dzięki staraniom starszej siostry dostała pracę w pensji dla dziewcząt, gdzie była traktowana dobrze i jednocześnie zrobiła bardzo dobre wrażenie, dzięki czemu, gdy siostra przełożona pensji otrzymała zapytanie w sprawie poszukiwanej do szacownego domu porządnej służącej, zarekomendowała właśnie Marię - czy raczej Marysię, bo tak zwyczajowo się do niej zwracano. Nie tylko do niej zresztą, ponieważ przywilej zachowania prawa do własnego imienia nie był wcale w tamtych czasach w wypadku służby oczywistością.
Z uchem przy ścianie
Bardzo serdecznie mnie przyjęli. Babunia zapytała mnie, jak mam na imię, odpowiedziałam, że Maria. «A jak rodzice na ciebie wołają?». «Marysia». «To i u nas będziesz Marysią». I powiedziała, że do dzieci – dziewczynki i chłopca – mam się zwracać po imieniu. «To jest Dżinia i Heniu – żadna panienka i panicz, pamiętaj»” – instruowała.
- czytamy we wspomnieniach Marii Luty, spisanych, gdy dobiegała już niemal setki.
W wieku 24 lat Maria Luty trafiła do domu, którego gospodarzem był sam Henryk Sienkiewicz, wówczas 56-letni wdowiec, cieszący się ogromnym szacunkiem jako najpopularniejszy wtedy polski autor. Służbówka Marysi przylegała do gabinetu pisarza. Podobno przebywając w niej - a warto dodać, że był to jej pierwszy w życiu własny pokój - lubiła przykładać do ściany ucho, żeby usłyszeć skrzypienie pióra mistrza. Wyżej wspomniana “Babunia” to zarządzająca domem teściowa Sienkiewicza, Wanda Szetkiewiczowa. Z zachowanych relacji wiemy, że do obowiązków Marysi należało dostarczenie Sienkiewiczowi co wieczór pół litra herbaty i pięciu świec, których zużycie odmierzało mu czas nocnej pracy.
Ochmistrzyni
Sam fakt, że rozniszewianka służyła w warszawskim domu Sienkiewicza - a trwała ta służba 5 lat - byłby jedynie ciekawostką. Wkrótce miały się jednak wydarzyć rzeczy o wiele bardziej znaczące: gdy na dwudziestopięciolecie pracy twórczej Sienkiewicz otrzymał w darze od społeczeństwa polskiego pałacyk w Oblęgorku, okazało się, że bez sprawnego zarządzania mieszkanie w nim nie będzie komfortowe. Ku zaskoczeniu wszystkich, Sienkiewicz osobiście wyznaczył do tego zadania Marysię, wątpliwości zaś odpierał, mówiąc:
Marysia jest bardzo bystra, inteligentna, z dużą inicjatywą i co najważniejsze, oddana nam, jak najbliższy członek rodziny. Zna nasze potrzeby i zainteresowania. Oprócz zaprowiantowania spiżarni w Oblęgorku i dosyłki frykasów do Warszawy będzie się zajmować na pewno społecznictwem.
Autor “Krzyżaków” miał rację: dziewczyna z Rozniszewa nie tylko nader sprawnie zarządzała kilkunastoosobowym zespołem, poszerzając zresztą z czasem swoje wpływy, gdy rosło zaufanie do niej zadowolonych chlebodawców, ale i zaangażowała się lokalnie w działalność społeczną.
Strażniczka schedy
Wraz z rozpoczęciem I wojny światowej Sienkiewicz wyjeżdża z rodziną do
Szwajcarii. Marysia zostaje, by strzec majątku - i strzeże go z powodzeniem. Pod jej okiem nie rozkradną go Kozacy, Węgrzy ani Niemcy. Pruskiego oficera, chcącego ukraść trofea myśliwskie Sienkiewicza, Maria zawstydza (“jak to tak będzie wyglądać, gdy ktoś się dowie, że pamiątki wojenne w jego domu pochodzą z kradzieży, nie z jego własnych trofeów”), działając na tyle odważnie i jednocześnie dyplomatycznie, że odwodzi go od tego zamiaru. Widząc, co się wokół dzieje i rozumiejąc wartość pamiątek po Sienkiewiczu - a dzieje się to w 1915, rok przed śmiercią pisarza - Maria Luty podejmuje akcję ewakuacyjną, szuka pomocy. Tej odmawia lokalny proboszcz, za bezsilnych uważają się też sąsiedzi. Pani Maria nie rezygnuje: udaje jej się dostać do biskupa kieleckiego, Augustyna Łosińskiego który deklaruje, że przechowa to, co uda jej się przewieźć co Kielc. Ratowanie dobytku Sienkiewicza trwa cztery miesiące, ale ostatecznie bezcenne zbiory, w tym biblioteka i obrazy są bezpieczne. „Przysłużyłaś się całemu narodowi, gdyż te pamiątki kiedyś będą świadczyć o nas” - pisze do swojej służącej wdzięczny Sienkiewicz.
Po śmierci Sienkiewicza Maria Luty mieszka w majątku jeszcze przez 10 lat, potem wyjeżdża. 6 lat spędza w Teheranie na posadzie przy poselstwie. W czasie II Wojny Światowej pomaga partyzantom, którzy znają ją jako “ciocię znad Pilicy”. Rodzina Sienkiewicza utrzymuje z nią kontakt do końca jej życia, którego ostatnie lata spędza we Wrocławiu. Odchodzi w roku 1979, w wieku 101 lat (gazety, jak w wypadku załączonego przedruku, błędnie podawały wówczas 103 lata).
Jesteśmy ciekawi: znaliście Państwo wcześniej tę historię, wiadomo Wam o jakichś formach upamiętnienia tej niezwykłej postaci? Może Czytelnicy z Rozniszewa i okolic będą mogli i chcieli podzielić się z nami ciekawostkami na ten temat ? Czekamy na maile ([email protected]) i wiadomości na FB!
Tekst powstał na bazie publikacji „Marysia od Pana Henryka, czyli Maria Luty – gospodyni Henryka Sienkiewicza” (www.zajezdnia.org/wh-130121) oraz rozdziału książki Joanny Kuciel-Frydryszak Joanna „Służące do wszystkiego” pt. „STRAŻNICZKA OBLĘGORKA”, stamtąd też pochodzą wszystkie cytaty.
Napisz komentarz
Komentarze